Ponoć to „najbardziej niemądra i panikarska część naszego społeczeństwa". Równie dobrze można powiedzieć, że to taka najbardziej niemądra i panikarska wypowiedź pana Glapińskiego. Ale z dwoma zastrzeżeniami – tylko z ostatnich tygodni, i tylko częściowo.

Nie dziwmy się młodym ludziom, że – jeśli to oczywiście prawda – pobiegli do bankomatów wypłacać gotówkę. Oni na co dzień prawie nie używają gotówki. Nie używają też albo używają niewiele cukru, mąki, kaszy i innych produktów, które w ostatnich tygodniach znikały ze sklepowych półek w zastraszającym tempie, wykupywane przez inne – może starsze i mniej wykształcone grupy społeczne z mniejszych miast. O tych obywatelach nikt z najwyższych gremiów się nie wypowiadał, bo pewnie młodzi i wykształceni, a w dodatku z wielkich miast są politycznie lepszym kandydatem do publicznego potępienia. Prawda jest jednak taka, że nie raz pokazaliśmy jako społeczeństwo, że histerycznie podejmujemy decyzje ekonomiczne, a ich sens nie bardzo da się wytłumaczyć nawet w dłuższym artykule.

Gdy wybuchła pandemia, ludzie też zaczęli kumulować gotówkę. Chociaż plotka głosiła, że wirus przenosi się nawet na banknotach, nic nie odstraszało od praktyki, dla której w tamtym czasie najwięcej argumentów dawał nie kto inny, jak prezes NBP. To właśnie on ścierał się z ministrem finansów o przepisy narzucające nam operacje bezgotówkowe i to właśnie on popierał zalety gotówki jako środka płatniczego. A więc, kto ma rację? Starzy czy młodzi? Wykształceni czy nie? A może po prostu jak zawsze ci, którzy widzą w określonym działaniu własne i tylko własne korzyści.

Nasze zachowania gospodarcze nigdy nie mają charakteru stałego. Można mieć czasem wrażenie, że gdy dana praktyka trwalej umacnia się w codziennej ekonomii, chwilowe odejście od niej ma charakter gwałtowny. To rodzi pewnego rodzaju mody (na franka, na krypto, na złoto, na giełdę itd.), jednak natura ludzka pokazuje, że zwykle w momentach, gdy stała tendencja w postaci linii poziomej spotyka się na wykresie z prawie pionową linią wykresu koniunktury lub dekoniunktury. I tak jak potrafimy w szczytach notowań kupować akcje, tak z podobnym zapałem kupujemy benzynę, kaszę, walutę i inne dobra, chcąc nie tyle działać przeciwko i tak nieuchronnemu, ile zyskać, zarobić czy oszczędzić. Takie odruchy stadne...

I zawsze gdy złoty jest słaby, pytają się mnie znajomi, czy kupić dolary. Gdy stopy wysokie, pytają, czy przejść na stałe oprocentowanie kredytu. A gdy drogie złoto, padają w moim towarzystwie pomysły, by kupić... Praktycznie wszyscy, bez względu na wykształcenie i status społeczny. A ja zawsze powtarzam: na górce nie kupuj. Ani kaszy czy benzyny, ani złota i akcji. Odruchy stadne są zawsze przeciwskuteczne. I wszystkim przynoszą straty.