Ostatnie tygodnie bardzo dużo zmieniły w percepcji Taksonomii Sustainable Finance (TSF). Po pierwsze widzimy wyraźnie olbrzymi postęp w głębi merytorycznej kierowanych do SEG pytań w tym zakresie. Po drugie, pojawiły się pierwsze raporty, które pozwalają sprawdzić, jak spółki sobie poradziły z nowym wymogiem.
Na początku warto krótko podsumować, o co chodzi. Otóż, począwszy od raportów za rok 2021, największe spółki giełdowe (ok. 150 emitentów) zobowiązane są do określenia, jaki odsetek ich przychodów, nakładów inwestycyjnych (CapEx) i wydatków operacyjnych (OpEx, różniący się jednak znacząco od tradycyjnie rozumianych pod tym skrótem kosztów operacyjnych) jest objęty TSF. Żeby to wyliczyć, spółka musi odnaleźć odpowiednie rodzaje działalności w rozporządzeniu delegowanym, określającym tzw. techniczne kryteria kwalifikacji (TKK), tj. wskazującym, jakie kryteria w danym rodzaju działalności należy spełnić, aby ją uznać za „zieloną".
Mamy obecnie do czynienia ze spiętrzeniem prac, gdyż część spółek zwlekała z rozpoczęciem tych działań aż do ostatecznego wejścia w życie aktów wykonawczych, czyli do początku grudnia, choć uchwalone zostały one w czerwcu i lipcu. Pojawia się w związku z tym mnóstwo pytań, ale po poziomie ich wyrafinowania widać, że część spółek jest już dość zaawansowanych we wdrażaniu nowego wymogu. Choć wciąż pojawia się pytanie, jaką działalność w kontekście TKK prowadzi dana spółka.
Wbrew pozorom nie jest to pytanie trywialne. Próba przełożenia kodów PKD na kody NACE (unijna klasyfikacja działalności gospodarczej) raczej zakończy się niepowodzeniem. Najczęściej trzeba bardzo dokładnie przeanalizować, co dana spółka robi w kontekście nomenklatury NACE i przede wszystkim w odniesieniu do definicji poszczególnych rodzajów działalności, określonych w załącznikach do rozporządzenia delegowanego, w oderwaniu od tego, co mamy napisane w statucie. Co więcej, niekiedy sama analiza nazw działalności i ich opisów nie jest wystarczająca i trzeba sięgnąć głębiej – to analizy TKK, bo one lepiej potrafią oddać, co się pod danym nagłówkiem kryje. Dodatkową komplikacją jest fakt, że najczęściej dany budynek, linia produkcyjna czy nawet konkretna maszyna służą do wytwarzania różnych produktów – część z nich jest objęta taksonomią, a część nie. Często zatem wyzwanie polega nawet nie tyle na zebraniu danych źródłowych, co na ich stworzeniu, wyliczeniu według jakiejś sensownej i spójnej metodologii.
Webinarium SEG-u 19 stycznia było okazją do ostatecznego potwierdzenia prezentowanych wcześniej wymogów regulacyjnych w zakresie taksonomii, a także do pewnego podsumowania stanu wiedzy i uruchomienia „produkcji" w spółkach giełdowych. Oczywiście rzeczy proste w teorii okazały się bardzo skomplikowane w praktyce, w związku z czym zorganizowaliśmy specjalne interaktywne konsultacje, umożliwiające udzielenie odpowiedzi na nurtujące emitentów pytania. Poziom wysublimowania pytań podczas spotkania konsultacyjnego 16 lutego, zaangażowanie uczestników (ponad 200 osób przez 2 godziny), czy wreszcie wyrażona przez nich potrzeba kontynuacji spotkania pokazują z jednej strony ogrom wyzwania, z drugiej zaś – stan zaawansowania w analizie wymogów związanych z raportowaniem taksonomicznym.