Wielce pomocnym wskaźnikiem wyprzedzającym dla cen konsumpcyjnych jest inflacja producencka, czyli wskaźnik określający zmiany cen ustalanych przez producentów. Siła tego wskaźnika wynika z oczywistej konstatacji, że produkt, zanim trafi do konsumenta, najpierw musi zostać przez kogoś wyprodukowany. Zatem w pierwszym etapie zawsze pojawia się cena, po której dany produkt został wytworzony. Ponieważ wszystkie kraje na świecie w mniejszym czy większym stopniu uczestniczą w globalnym łańcuchu dostaw, ceny generowane przez największych producentów dóbr siłą rzeczy wpływają na ceny płacone przez konsumentów m.in. w takich krajach jak Polska.

Oczywiście siła tego wpływu zależy w znacznym stopniu od wielkości wymiany handlowej z danym krajem producentem. Według danych za 2020 r. największy udział w sprzedaży towarów na polski rynek miały Niemcy – prawie 22 proc., oraz Chiny – 14,5 proc. W sprzedaży usług również dominował nasz zachodni sąsiad. Chiny w tym przypadku znalazły się poza pierwszą dziesiątką największych partnerów handlowych. Niemniej wiodąca rola tego kraju w światowej wymianie handlowej jest oczywista, a co za tym idzie – wpływ procesów cenowych zachodzących na tamtejszym rynku prędzej czy później znajdzie odzwierciedlenie również na rynku polskim.

Wychodząc z takiego założenia, warto spojrzeć, jak w okresie ostatniej dekady kształtowały się relacje między inflacją producencką a cenami konsumpcyjnymi w Państwie Środka.

Otóż już na pierwszy rzut oka widoczny jest podział na dwa okresy różniące się od siebie. W pierwszym, trwającym mniej więcej do połowy ubiegłej dekady, wskaźniki CPI i PPI podążają równolegle, to znaczy, gdy jeden rośnie, rośnie również drugi – i na odwrót. Jednak mniej więcej od 2015 r. ceny producenckie wyprzedzają ceny konsumpcyjne. I tak ceny producenckie w Chinach w lutym 2017 r. zanotowały lokalny szczyt, podczas gdy ceny konsumpcji taki szczyt osiągnęły dopiero w styczniu 2020 r. Widać więc blisko trzyletnie opóźnienie. W większym stopniu tezę o przesuniętej w czasie współzależności cen potwierdzają dane dotyczące lokalnych minimów cenowych. Ceny producenckie osiągnęły takie minimum w listopadzie 2015 r., a ceny konsumenckie dopiero w grudniu roku następnego. Kolejny dołek cenowy po stronie producentów przypadł już w okresie pandemii Covid-19, w maju 2020 r. I ponownie podążające w ślad za nimi ceny konsumenckie znalazły się na swoim najniższym poziomie z kilkumiesięcznym opóźnieniem, bo w listopadzie roku 2020 r.

To, co z punktu widzenia polskiej inflacji jest najbardziej interesujące, to stopniowa obniżka dynamiki wzrostu cen producenckich widoczna w danych za listopad i grudzień ubiegłego roku. Po osiągnięciu w październiku dotychczasowego maksimum ceny w dwóch kolejnych miesiącach spowolniły. Jeśli kolejne miesiące potwierdzą ten trend, to może oznaczać spadek globalnej presji inflacyjnej. Na razie takich tendencji wciąż nie widać w danych z Niemiec. Inflacja producencka za Odrą cały czas rośnie, jednak trzeba zauważyć, że historycznie nie wykazuje ona takich właściwości wyprzedzających w stosunku do cen konsumenckich jak w przypadku Chin. Podobnie zresztą jak w Polsce.