Po co nam właściwie OFE?

Na początku maja powstał Komitet Obywatelski ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego, którego jestem sekretarzem.

Publikacja: 07.06.2013 06:00

Maciej Bitner główny ekonomista, Wealth Solutions Autor poparł naszą akcję w obronie rynku kapitałow

Maciej Bitner główny ekonomista, Wealth Solutions Autor poparł naszą akcję w obronie rynku kapitałowego.

Foto: Archiwum

Zajmuje się on problematyką emerytalną w szerszym kontekście, jednak impulsem do jego powołania była niewątpliwie chęć intelektualnej obrony II filaru, któremu grozi likwidacja lub co najmniej marginalizacja. Czy warto kruszyć kopię w obronie OFE?

Kwestie emerytalne są niestety dość złożone i nawet dłuższe opracowania dostępne na naszej stronie internetowej nie aspirują do wyczerpania tematu. Jednak zasadnicze powody, dla których KOBE broni filaru kapitałowego, dadzą się bez kłopotów przedstawić w krótkiej formie.

Przede wszystkim chodzi o stopy zwrotu dla przyszłych emerytów. W latach 2000–2002 inwestowanie w OFE dało zarobić realnie o ponad 2 punkty procentowe rocznie więcej niż ZUS oraz o prawie 1,5 punktu procentowego niż PKB (co odpowiada stopie zwrotu z utworzonego w 2011 roku tzw. ZUS II). Jeżeli ta różnica się utrzyma, to z każdej złotówki odłożonej na OFE będziemy mieli o 50 proc. większy kapitał, niż oszczędzając w I filarze. Co więcej, jest bardzo prawdopodobne, że w kolejnych dekadach OFE wypadną jeszcze lepiej w porównaniu z ZUS. Wynika to z jednej strony z pogarszającej się demografii, a co za tym idzie – wolniejszego tempa indeksacji kont w ZUS, a z drugiej z możliwych zmian regulacji rynku PTE pozwalających na efektywniejsze zarządzanie.

Po drugie, składka trafiająca do OFE nie tylko jest bardziej zyskownie inwestowana, ale też ryzyko tej inwestycji jest mniejsze. Wprawdzie polskie prawo (jak na razie) nie przewiduje możliwości ustawowego obniżenia zapisów w ZUS, ale nie ma żadnych przeszkód, by Sejm w jakimś momencie to prawo zmienił. Mieliśmy z tym już do czynienia ostatnio – zamiast waloryzacji procentowej, gwarantującej siłę nabywczą emerytur, rząd zdecydował się na waloryzację kwotową. Co by o tym rozwiązaniu nie myśleć, skorzystanie z niego pokazuje, jak w nikły sposób chroniona jest realna wartość naszych „kapitałów" w ZUS. Tymczasem aktywa OFE to papiery wartościowe prawnie zobowiązujące swoich emitentów (w tym polski rząd) do płatności na rzecz przyszłych emerytów. Bez oficjalnego ogłoszenia bankructwa państwa lub nacjonalizacji funduszy (co wymagało zmiany konstytucji) rząd polski nie może wykręcić się od zobowiązań wobec OFE.

Po trzecie, oszczędzanie w OFE przyczynia się do zwiększenia tempa rozwoju gospodarczego. Dzieje się tak na kilka sposobów. Z jednej strony transfery do funduszy emerytalnych zwiększają narodowe oszczędności. Nie jest przy tym prawdą, że środki, za które OFE kupują obligacje, nie są oszczędnościami. Polityka inwestycyjna funduszy i polityka fiskalna państwa polskiego to bowiem zupełnie dwa różne światy. Gdyby nie transfery do OFE, kolejne rządy na pewno znalazłyby jakieś „równie dobre" zastosowanie dla tych środków, zadłużając kraj na tyle, na ile pozwalają sytuacja na rynkach finansowych i konstytucja. Nie przypadkiem deficyt budżetowy (według Eurostatu) przed reformą z 1999 roku i po niej był średnio na tym samym poziomie 4,6 proc. PKB.

Z drugiej strony konieczność znajdowania przez około 30 lat co roku kilkudziesięciu miliardów złotych na refundację składki przekazywanej do OFE wymuszała na kolejnych rządach restrukturyzację finansów publicznych. Gdyby nie presja z tej strony do dziś pewnie nie doczekalibyśmy się ani reformy emerytur pomostowych, ani podniesienia wieku emerytalnego. Do tego dodać trzeba jeszcze korzyści dla rozwoju rynku kapitałowego. Obecność funduszy emerytalnych jest bowiem lekarstwem na chorobę, z którą borykają się prawie wszystkie giełdy krajów rozwijających się. Jest to brak długoterminowych inwestorów, czyli tak zwanych kupujących ostatniej szansy, których obecność zmniejszałaby wahania na giełdzie i jednocześnie poprawiała nadzór nad spółkami. Tę lukę OFE wypełniły znakomicie.

Czy wyższe i bezpieczniejsze emerytury oraz wyższy wzrost PKB warte są odkładania jeszcze przez około 30 lat miliardów złotych z budżetu państwa? Moim zdaniem tak. Dlaczego wielu przedstawicieli strony rządowej ma przeciwne zdanie? Ze względu na rozproszenie korzyści, jakie dają OFE, przy jednoczesnej koncentracji kosztów reform koniecznych do tego, by te korzyści się zmaterializowały. Rząd ma więc silny krótkoterminowy interes polityczny, by przejeść owoce reformy z 1999 roku.

Warto na koniec zauważyć, że osoby związane z rynkiem kapitałowym niesłusznie oskarża się, że w dyskusji o OFE zabierają głos we własnej sprawie. Jest bowiem dokładnie odwrotnie, niż się początkowo wydaje – ci, którzy pracują w sektorze finansowym, ale nie bezpośrednio w PTE, wcale niekoniecznie mają interes w tym, by bronić funduszy. Likwidacja II filaru na pewno zwiększy niepokój obywateli o bezpieczeństwo emerytalne i część z nich zwróci się do doradców finansowych czy banków o pomoc w emerytalnych inwestycjach. Dla nich więc OFE są przede wszystkim konkurencją. To może tłumaczyć, że w branży finansowej głośnych obrońców fundusze nie mają wielu.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek