Bez dobrej diagnozy kuracja może okazać się chybiona i zamiast leczyć, pogłębi chorobę.
Mgła – to pojęcie zdominowało 14. Europejskie Seminarium Prezesów największych europejskich koncernów, które w czerwcu odbyło się w Paryżu. Ta doroczna, jedna z najważniejszych konferencji elity menedżerskiej Starego Kontynentu (organizowana przez Exane BNP Paribas) zawsze jest doskonałym barometrem badania poziomu rynkowego entuzjazmu. Tym razem było go naprawdę niewiele. Zaledwie szczypta. Widać to było już w temacie spotkania: „Gonienie wzrostu w trudnym środowisku".
W paryskim spotkaniu brali udział prezesi firm europejskich, ale działających na globalnym rynku – m.in. banków BNP Paribas, HSBC, firm paliwowych Statoil oraz Total, a także Volkswagena, Fiata, PSA, Michelina, Siemensa, Deutsche Telekomu – i tylko dlatego spotkanie nie było całkowicie wyprane z optymizmu. Bo choć w odniesieniu do naszego kontynentu cały czas podkreślano, że problemy dotyczą krajów Południa, chwalono za to gospodarki północnoeuropejskie, a więc krajów skandynawskich, Niemiec, Europy Środkowej, w tym przede wszystkim Polski, to niestety dominowało przekonanie, że nie równoważy to złych wiatrów wiejących znad Morza Śródziemnego. Wiatrów, które obniżą tegoroczny produkt krajowy brutto całego kontynentu.
Pesymizm dotyczący Europy pogłębia jeszcze przekonanie szefów największych europejskich koncernów – podczas obrad wyraził to dosłownie Joe Kaeser, wiceprezes Siemensa – o niezrozumieniu przyczyn kryzysu przez większość polityków Starego Kontynentu. A bez dobrej diagnozy, kuracja może się okazać chybiona i zamiast leczyć, pogłębi chorobę europejskiej ekonomii.
Tym bardziej że najważniejszych europejskich menedżerów niepokoją zmiany przywództwa w najważniejszych państwach świata. Niedawno nowy lokator zamieszkał w Pałacu Elizejskim, wcześniej zmienili się premierzy we Włoszech i Hiszpanii, w Grecji trwa prawdziwa polityczna telenowela, która wcale nie musi się zakończyć – jak w produkcjach Hollywood – happy endem. A co ważniejsze, czekają nas wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i wymiana rządzącej ekipy w Chinach. Choć w rozważaniach na temat tej ostatniej kwestii dominował w Paryżu optymizm, oceniano bowiem, że władzę obejmą nowi, pragmatyczni przywódcy. Młodsi, doskonale wykształceni i co dla globalnej gospodarki najistotniejsze – z dużym apetytem na szybki i spektakularny sukces.