Rozporządzenie MAR nakazuje podawać informacje do publicznej wiadomości. Powinny one zostać podane „w sposób umożliwiający szybki dostęp oraz pełną, prawidłową i terminową ocenę informacji przez opinię publiczną". Funkcjonujący od ponad dwóch dekad system ESPI jest na tyle rozpowszechniony w Polsce, iż można uznać, że każdy inwestor indywidualny i instytucjonalny wie, gdzie szukać najświeższych informacji o spółkach. W stosunku do polskich inwestorów wydaje się więc, że system ESPI spełnia wymogi określone w MAR.
ESPI nie jest jednak idealny. Gdyby tak było, spółki nie szukałyby innych sposobów dotarcia z informacjami do inwestorów, takich jak dystrybucja newsletterów, aktywne uczestnictwo w mediach społecznościowych czy pisanie i wysyłanie do mediów komunikatów prasowych. Te nieobowiązkowe kanały komunikacyjne pozwalają na zaspokojenie potrzeb inwestorów, o których myślał regulator, tworząc MAR. Media społecznościowe są bardzo szybkie, a komunikat prasowy lub newsletter daje emitentom więcej wolności co do formy, w jakiej przekazana jest informacja.
Przyczyn wspomnianych poszukiwań należy szukać u źródeł ESPI, czyli w fakcie, że jest to system stworzony przez nadzorcę kontrolującego rygorystycznie od lat to, co się w nim pojawia. Z biegiem lat spowodowało to, że większość raportów zawiera wyłącznie wymagane przepisami minimum, jakkolwiek enigmatycznie byłoby ono dziś określone przez rozmytą definicję informacji poufnej. Dodatkowo język, którym pisane są raporty, jest pochodną zniekształconej mowy prawników. Zwykle to oni piszą, a co najmniej filtrują i zatwierdzają treść raportów przed wysyłką. Dbają przy tym o to, do czego zostali zatrudnieni, czyli o bezpieczeństwo emitenta na wypadek postępowania prowadzonego przez nadzorcę lub pozwu ze strony inwestora. Nie należy więc od nich oczekiwać, że będą się starali uczynić raporty prostszymi lub bardziej zrozumiałymi.
W przeciwieństwie do Polski na starych europejskich rynkach kapitałowy istnieje wyraźne rozdrobnienie kanałów informacyjnych, którymi spółki podają swoje informacje inwestorom. Istotną rolę odgrywają wśród nich strony internetowe spółek oraz przede wszystkim press releases, które nie są jednak rozumiane jako komunikaty przeznaczone wyłącznie dla dziennikarzy. Informacje te bardzo często są przekazywane do agencji informacyjnych, które zajmują się ich dalszym rozpowszechnianiem. Są to systemy płatne i właśnie z powodu bezkosztowej dostępności ESPI nie upowszechniły się w Polsce.
Centralizacja ESPI jest zaletą i jednocześnie wadą tego systemu. Mamy dzięki nadzorcy jedno miejsce, w którym publikujemy i czytamy informacje ze spółek. Reguły są takie same dla wszystkich. Koszty dystrybucji informacji, przynajmniej na poziomie tego systemu, są zoptymalizowane i doprowadzone do minimum. Ale przecież jedna poważniejsza awaria sprawi, że cały polski rynek kapitałowy oślepnie i ogłuchnie. Wystarczy zhakować jeden system, by uzyskać możliwość dostępu do wewnętrznych danych niemal tysiąca spółek. I wreszcie tempo zmian systemu, jego dostosowywania do zmieniających się oczekiwań odbiorców informacji jest niewielkie.