Wyniki gospodarcze I kwartału są bardzo dobre. Tempo wzrostu produktu krajowego brutto cieszy. 4 procent wzrostu kwartał do kwartału poprzedniego roku i nawet 4,1 procent w ujęciu eliminującym wahania sezonowe robi duże wrażenie w Europie.
Wstępne szacunki elementów PKB w I kwartale zawarte w komunikacie GUS są w większości optymistyczne: szybko wzrasta wartość dodana w gospodarce, popyt krajowy też notuje przyzwoity wzrost, a swój pozytywny, choć niewielki, wkład we wzrost PKB ma także eksport netto. Najwięcej komentarzy odniosło się do wysokiego tempa wzrostu spożycia gospodarstw domowych (4,7 proc.), w czym całkiem słusznie upatruje się wpływu programu 500+.
Jeżeli dodamy silny wzrost (7,2 proc.) wartości dodanej przemysłu i powrót budownictwa na ścieżkę dodatniego wzrostu po czterech kwartałach spadku, to powodów do zadowolenia będzie jeszcze więcej. Wzrosła stopa rentowności w sektorze przedsiębiorstw. Nie należy też zapominać o dobrych informacjach makroekonomicznych spoza rachunków narodowych, takich jak spadek stopy bezrobocia, bardzo niski deficyt budżetowy i stabilizująca się inflacja na poziomie 2 procent w skali roku, czyli nieco poniżej długookresowego celu inflacyjnego NBP.
Komentatorzy na ogół przechodzą obojętnie obok niewielkiego spadku tempa wzrostu nakładów inwestycyjnych (-0,4 proc.), wskazując, że spadek ten był mniejszy niż we wszystkich kwartałach 2016 r. Pewną dezorientację wprowadza znaczące tempo wzrostu akumulacji brutto (5,2 proc.), co przy spadku nakładów inwestycyjnych w oczywisty sposób wynika z przyrostu stanu zapasów.
Kiedy już przestaną strzelać korki szampanów w gabinetach rządowych, u przedsiębiorców i inwestorów, należałoby przyjrzeć się dwóm złym wiadomościom, które pojawiły się w komunikacie GUS. Pierwszą jest utrzymujące się kurczenie nakładów inwestycyjnych przy poprawie prawie wszystkich parametrów makroekonomicznych, drugą niespotykanie głęboki spadek wartości dodanej w działalności finansowej i ubezpieczeniowej.