To zawsze dobra informacja, że awansujemy w różnych rankingach. Jednak np. zapowiedź przeniesienia nas do FTSE Russell niewiele oznacza w realnym biznesie. To znacznie mniej zauważalny indeks niż MSCI i tym samym nie jest tak istotny dla decyzji inwestycyjnych podejmowanych przez międzynarodowych inwestorów.
Co więcej, jeśli nawet założymy, że inwestorzy wezmą pod uwagę ten awans Polski, to zgodnie z algorytmami inwestycyjnymi opierającymi się na koszykach inwestycyjnych polski rynek może stracić kilkanaście miliardów złotych inwestycji. Udział Polski w koszyku gospodarek rozwiniętych byłby znacząco mniejszy niż obecnie w koszyku emerging markets. Wielcy inwestorzy międzynarodowi lokują środki według tych udziałów i parytetów, co oznacza, że mogą niedoważać polskie aktywa, aby dostosować ich udział w portfelu do nowych kalkulacji. Czy tak będzie – zobaczmy.
Ale to pokazuje, że pozornie dobre zdarzenie w obszarze PR może wcale nie być tak pozytywne w wymiarze finansowym. Mamy tymczasem wielki rozmach.
Stąd dla ostudzenia głów dane z przełomu roku: Bayer AG: kapitalizacja rynkowa 85 mld EUR, Siemens AG: kapitalizacja 85 mld EUR, kapitalizacja polskiej giełdy: 135 mld EUR. Dwie niemieckie firmy miały zauważalnie większą kapitalizację niż cała polska giełda. Tylko kilka polskich podmiotów może aspirować do globalnej ligi w swoich sektorach, w tym KGHM (przemysł wydobywczy), ale to nie jest nic nowego, gdyż tak jest od wielu lat – tu rolę grają posiadane zasoby naturalne, a także CD Projekt – firma w branży gier komputerowych/konsolowych, która liderem stała się bez pomocy państwa polskiego i tej pomocy nie potrzebuje. (Skoro jesteśmy przy ogólnie pojętej branży IT, to właśnie ona wyrażała największe obawy przed zniesieniem limitu składek na ZUS).
Tego typu ruch rzeczywiście „zbliżyłby" nas do wychowania kolejnych rodzimych globalnych graczy. A przecież najpierw zaistnieć trzeba na poważnie w regionie CEE (tu mamy już pewne osiągnięcia) i w skali europejskiej (tu nadal jesteśmy na początku drogi).