Diabelskie trio

Raportujący swoje pozycje gracze z USA nie reprezentują niepełnego spektrum uczestników rynku i nie zawsze są właściwym wyznacznikiem przyszłych tendencji.

Publikacja: 25.07.2018 05:00

Damian Rosiński makler papierów wartościowych Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński makler papierów wartościowych Dom Maklerski AFS

Foto: Archiwum

Odkąd w lutym amerykański dolar przestał słabnąć, a od kwietnia wszedł w trend aprecjacji, prawie dwuletnie odreagowanie przeceny walut i aktywów emerging markets (EM) zostało gwałtownie przerwane. Nastąpił powrót do trwającej od 2011 r. relatywnej słabości tych rynków. Do obserwowanych już wcześniej czynników tradycyjnie niekorzystnie oddziałujących na aktywa EM – rosnących stóp procentowych Fedu oraz drożejącej ropy naftowej – dołączył element katalizujący proces ucieczki od ryzyka i wzrostu kosztów finansowania. Aprecjacja kluczowej waluty zadłużenia.

Zahamowało to ponadroczną tendencję umacniania się złotego, doprowadzając (jak na razie) do najpoważniejszej i trwającej najdłużej od trzech lat deprecjacji polskiej waluty. Czynniki lokalne i specyfika poszczególnych walut EM pozwoliły w wiosennej fali przeceny uniknąć (jak w przypadku złotego, afrykańskiego randa, brazylijskiego reala, indyjskiej rupii) lub nie (argentyńskie i meksykańskie peso, turecka lira, forint) spadku kursów do historycznych minimów w relacji do euro. Wszystkie waluty w mniejszym lub większym stopniu straciły na wartości.

Okres skrajnie niekorzystnego dla walut EM, jednoczesnego wzrostu rynkowych stóp procentowych, cen ropy naftowej i dolara wciąż ma miejsce. Nazwijmy go „diabelskim trio". W przeszłości podobne epizody nie trwały szczególnie długo (trzy–dziewięć miesięcy). Zwiastowały koniec fazy ekspansji światowej gospodarki i załamanie rynków (np. w 2000 r.), miały miejsce w połowie cyklu ożywienia (np. 2006 r.). Im ta faza była dłuższa, tym częściej okazywała się preludium do głębszej, globalnej przeceny i późniejszej recesji.

Wliczając stabilizację dolara od lutego do kwietnia, obecna faza diabelskiego tria trwa już pięć miesięcy. A jeśli za jej początek przyjąć drugą połowę kwietnia, ponad trzy miesiące. Jeśli ten niekorzystny dla rynków EM okres wydłuży się na cały III kwartał, z dużym prawdopodobieństwem będzie można mówić, że mamy do czynienia z przypadkiem a la rok 2000. Wysokim ryzykiem załamania cen akcji na świecie i recesji zapewne już w 2019 r.

Jeśli zaś widoczne na początku lipca ustabilizowanie notowań dolara, odreagowanie cen ropy przy jednak dalszym wzroście amerykańskich dwulatek jest oznaką dekompresji wewnątrz tria, a w kolejnych tygodniach nie będziemy już obserwować synchronicznego wzrostu wszystkich trzech aktywów, pojawi się nadzieja na uniknięcie najgorszego. Wzrosną szanse na dłuższe (trwające dwa–trzy kwartały) odbicie złotego i walut EM.

Które z trójki: stopy, ropa, dolar, ma największe szanse opuścić trio? W każdym do pewnego stopnia drzemie potencjał do zmiany dominującej tendencji. Najmniejsze chyba w rynkowych stopach procentowych. Podtrzymanie jastrzębiej retoryki Fedu przy przyspieszającej inflacji (2,9 proc. w czerwcu), pełnym zatrudnieniu i dobrej bieżącej kondycji amerykańskiej gospodarki minimalizuje szanse na wstrzymanie podwyżek krótkoterminowych stóp banku centralnego.

W przypadku ropy korzystnie oddziałają kroki podejmowane przez OPEC (zwiększenie limitów produkcji) oraz słowne interwencje prezydenta USA. Mniejszym optymizmem napawa sytuacja wokół Iranu oraz stabilnie wysoki popyt na energię (dobra koniunktura).

Z kolei dolar wydaje się mieć dziś wszystkie atuty po swojej stronie. Nastawienie do waluty USA jest dziś silnie pozytywne. Wygląda to tak, jakby niemal wszystkie czynniki oddziaływały w kierunku jego dalszej aprecjacji. Lepiej od konkurentów zachowuje się gospodarka, rosną oczekiwane różnice oprocentowania (EBC i BoE odsunęły podwyżki), Fed zmniejsza sumę bilansową, co ogranicza dostępność waluty. Dolar jest obecnie atrakcyjny zarówno na dobre czasy, gdy popularne są carry trades (dzięki relatywnie wysokiemu oprocentowaniu), jak i w momentach ucieczki od ryzyka (safe haven). Na potwierdzenie tego w połowie czerwca spekulanci z amerykańskich giełd przeszli z krótkiej na długą pozycję netto na kontraktach i opcjach na USD i stale ją powiększają. Jest ona obecnie najwyższa od roku.

Ale raportujący swoje pozycje gracze z USA nie reprezentują niepełnego spektrum uczestników rynku i nie zawsze są właściwym wyznacznikiem przyszłych tendencji. Ponadto zbyt powszechne oczekiwanie, że dany instrument będzie zyskiwał na wartości, kończy się zazwyczaj brakiem zleceń po drugiej stronie rynku i nagłym odwróceniem tendencji. Za wcześnie, by mówić, że na dolarze mamy właśnie do czynienia z taką sytuacją. Uważam jednak, że większość znanych, pozytywnych dla waluty USA czynników zostało już w uwzględnionych w jego cenie. Dlatego dolar to najpoważniejszy kandydat do wyłamania się z diabelskiego tria.

Felietony
Ten rok powinien przynieść spadek rentowności
Felietony
Droga do różnorodności
Felietony
Atrakcyjność inwestycyjna krajów azjatyckich
Felietony
Dlaczego łańcuchy dostaw mogą być zmorą dyrektora finansowego?
Felietony
Obowiązek, moda czy nowy język biznesu?
Felietony
Polska jedną z najbardziej atrakcyjnych