Nic złego w tym, gdy partnerzy w interesach zwracają się do siebie formalnie, nawet z tytulaturą. To wcale nie przeszkadza w rozliczeniach. Doświadczenie uczy, że zdrowy dystans krzepi, pomaga utrzymać poprawne stosunki. Nie godzi w takie wartości, jak godność osobista i szacunek do partnerów w interesach. Sprzyja poszanowaniu etykiety. A etykieta sprzyja interesom.
Dwa światy
Na imieninach Krysi rzucajmy się sobie na szyję. Kochajmy się w kręgach towarzyskich. Prowadząc interesy, unikajmy zbytniej zażyłości. Poważajmy się nawzajem i wymagajmy poważania. Życia osobistego nie należy mieszać z biznesowym. To zrozumiałe, że partnerzy w interesach raz na jakiś czas spotkają się w towarzystwie żon (a partnerki – mężów), lecz warto zdać sobie sprawę, że wspólne grillowanie, picie wina, wspólny wypad do Paryża na zakupy nie otwierają jeszcze wrót przyjaźni. I nawet przyjaźń nie daje gwarancji powodzenia w interesach. Pomyślność biznesowa nie rozwija się w rytmie postępów w stosunkach towarzyskich. Bywają sytuacje, gdy interesom lepiej sprzyja dystans, bo wtedy łatwiej prowadzić rozmowy o przyszłości, nawiązywać współpracę, wchodzić w zgodzie na rozstaje dróg. Dystans ochrania godność. Natrętna poufałość jest kłopotliwa, krępuje.
Prawidłowe relacje międzyludzkie nie sprowadzają się do powszechnego stosowania tytułów naukowych lub służbowych. Owszem, są środowiska, w których jest to przyjęte; niech w nich tak pozostanie, zwłaszcza jeżeli z tytułem idzie w parze szacunek. Są także środowiska odrzucające wszelką kurtuazję, każdy jest z każdym na „ty", co przecież nie burzy hierarchii. Lecz nie wszędzie „tykanie" bywa akceptowane, nie wszyscy przepadają za takim skracaniem relacji. Jest wiele osób, które znam od lat, nawet od dziesięcioleci, łączą nas kontakty zawodowe, lubimy się, szanujemy, ale wzajemnie nie przeszkadza nam, że jesteśmy, i już zostaniemy, na „pan – pan", „pan – pani". Ale też jesteśmy starej daty...
Z szacunkiem i sympatią
Zdrowe stosunki w świecie interesów to konsekwentne traktowanie się z szacunkiem i sympatią. Nie jestem zachwycony inwazją form obcesowych do życia towarzyskiego. Trzymajmy je z dala od biznesu. Nie chodzi o małpowanie protokołu dyplomatycznego, on służy polityce, nie gospodarce – ale należy oczekiwać taktu. Takt nie kosztuje, ale wzbogaca. Czuję się trochę nieswojo, kiedy odbieram telefon, a czyjaś sekretarka, młodsza ode mnie o 50 lat, a może nawet więcej, tokuje: „Czy to pan Andrzej? Witam, panie Andrzeju. Panie Andrzeju, będzie z panem rozmawiał pan prezes...".
W bilansie firmy nie da się ująć ukształtowanej w niej kultury korporacyjnej. Nie potrafimy, nawet w przybliżeniu, określić jej wartości godziwej. Nie potrafimy także oszacować kultury osobistej. Ani wycenić taktu. Interesy prowadzone z taktem niekoniecznie są bardziej udane, ale taktownie udzielona odmowa mniej boli, kultura osobista pomaga łatwiej znieść niepowodzenia, a kto w biznesie nie odniósł niepowodzeń, ten ma je dopiero przed sobą.