Ad vocem w sprawie straty

Nigdy się nie spotkałem z przypadkiem pompowania kosztów, które polegałoby wyłącznie na wydawaniu pieniędzy w celu sprokurowania straty podatkowej.

Publikacja: 29.09.2018 05:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa/Krzysztof Skłodowski

Przeczytałem kilka dni temu na łamach „Parkietu" krótki artykuł, który omawia badania ekonomistów na temat rozliczania przez podatników CIT straty podatkowej („Unikanie podatków w majestacie prawa"). Artykuł ciekawy, badanie również, więc warto zapoznać się z naukowymi bądź co bądź wnioskami praktycznymi, dotyczącymi wybranego fragmentu realnych zachowań podatników.

Dotarłem do strony internetowej, na której można zapoznać się z prezentacją podsumowującą badanie. Nie mogłem jednak znaleźć potwierdzenia słów, które padły we wspomnianym artykule, na temat „absurdalności mechanizmu rozliczania straty". Są one o tyle intrygujące, że w komentarzu współautorki raportu, cytowanym we wspomnianym artykule, znalazły się też zdania o tym, iż rozliczanie straty to „kosztowny dla finansów publicznych przywilej, którego nie mają inni podatnicy" oraz że stwarza on „zachętę do pompowania kosztów, aby uniknąć opodatkowania".

W każdym procesie inwestowania musimy liczyć się z ryzykiem poniesienia straty. Ryzyko to występuje bez względu na to, czy płacimy CIT czy PIT, ale ponieważ generalnie inwestowanie jest w działalności gospodarczej procesem ciągłym, a nie jednorazowym, nadużyciem jest stwierdzenie o „absurdalności" mechanizmu. Bo na czym ta „absurdalność" ma polegać? Chyba nie na tym, że w działalności gospodarczej najpierw ponosi się koszty, a dopiero potem osiąga zyski, więc logiczne wydaje się, że te koszty powinny podlegać odliczeniu także w kolejnych latach... Do tego bowiem sprowadza się podatkowe rozliczanie straty, zwłaszcza w przypadku CIT, który jest przedmiotem badania.

Przywilej rozliczania straty nie występuje zresztą jedynie w podatku CIT. W analogicznej formule przysługuje również podatnikom PIT, zarówno prowadzącym działalność gospodarczą, jak i inwestującym w innych formach (np. na giełdzie). Oczywiście „przywileju" tego nie dostąpią ci, osiągający dochody w dziedzinach, w których nie można żadnej straty osiągnąć, ale chyba nie trzeba dociekać w badaniach naukowych, że zjawisko straty przypisane jest do pojęcia ryzyka. A tam gdzie ryzyka nie ma, bo nie ma mowy o konieczności ponoszenia specjalnych kosztów służących osiąganiu dochodów, absurdalne byłoby nawet wspominanie o jakimkolwiek mechanizmie obniżającym opodatkowanie.

Zakładając, że funkcjonujemy w normalnych, racjonalnych i dających się logiczne zdefiniować warunkach gospodarczych, jako praktyk mogę stwierdzić, że nigdy nie spotkałem się z przypadkiem „pompowania" kosztów, które polegałoby wyłącznie na wydawaniu pieniędzy w celu sprokurowania straty podatkowej. Podatnicy mają – a owszem – tendencję do uznawania za koszty wydatków, które kosztami nie powinny być, bo służą celom innym niż inwestycja mająca przynieść przychód albo mają charakter fikcyjny, ale tezę o „pompowaniu" kosztów można przypisać raczej do prowadzących małe przedsiębiorstwa, gdzie to co firmowe miesza się z tym co osobiste. Ale w CIT? Taka teza przypomina raczej myśli urzędnika skarbowego a nie ekonomisty.

W dodatku dotyczy nadużyć, więc aby ekonomiczne badanie naukowe obejmowało zjawiska gospodarcze, a nie potencjalne patologie fiskalne, trzeba najpierw ustalić, co faktycznie badamy. Hipotezę, że prawo do rozliczania straty jest uzasadnione ekonomicznie, czy z góry założoną tezę, że jest ono absurdalne?

Felietony
Ten rok powinien przynieść spadek rentowności
Felietony
Droga do różnorodności
Felietony
Atrakcyjność inwestycyjna krajów azjatyckich
Felietony
Dlaczego łańcuchy dostaw mogą być zmorą dyrektora finansowego?
Felietony
Obowiązek, moda czy nowy język biznesu?
Felietony
Polska jedną z najbardziej atrakcyjnych