Ostatnimi czasy zasypywani jesteśmy zapowiedziami kolejnego globalnego kryzysu. Według przewidywań rynkowych guru i niektórych banków inwestycyjnych nadejdzie on w 2020 r. Ta zbieżność prognoz jest mocno zastanawiająca. W przeszłości bowiem zjawiska kryzysowe z reguły zaskakiwały, a analitycy zawodzili, jeśli chodzi o tzw. wyczucie czasu. Czy tym razem będzie inaczej?
By odpowiedzieć na powyższe pytanie, warto przyjrzeć się logice, która stoi za obecnymi zapowiedziami, z czego tak naprawdę miałby się zrodzić kryzys?
Otóż punktem wyjścia wszystkich „kryzysowych" analiz jest rekordowo wysoki poziom globalnego zadłużenia – według szacunków firmy McKinsey o ile w 2007 r. w przypadku firm, gospodarstw domowych i rządów stanowił on 207 proc. PKB, o tyle obecnie około 240 proc. Dług jest jednak z nami od wielu lat, więc sam z siebie nie wystarczy do tego, by nastąpił kryzys, zwłaszcza globalny. Jest jak rozlana benzyna, ale potrzeba jeszcze iskier, które sprawią, że pojawi się płomień. Co miałoby te iskry stanowić?
Po pierwsze, zmiany w polityce monetarnej: podwyżki stóp w USA, silny dolar (duża część globalnego zadłużenia jest w tej walucie) oraz wycofanie się ze skupu aktywów finansowych przez inne duże banki centralne. Po drugie, wygaśnięcie bodźców fiskalnych stymulujących gospodarkę USA, które to bodźce wykreował swoją polityką Donald Trump. Po trzecie, rosnące ceny ropy naftowej, mające negatywny wpływ na siłę nabywczą gospodarstw domowych (a tym samym ich konsumpcję). Do tego dochodzi paleta mniej istotnych pojedynczo, ale znaczących w grupie innych czynników, takich jak: wojny handlowe, przewartościowanie cen akcji w USA i niektórych rynków nieruchomości czy populistyczna polityka niektórych rządów (Włochy).
Rzeczywiście, z tego można już wzniecić niezły pożar. Na dodatek – jak twierdzą wieszczący kryzys – gdy już się pojawi, nie będzie go czym gasić. W ich ocenie możliwości reakcji polityki gospodarczej na ewentualny kryzys są – ze względu na niskie w wielu krajach stopy procentowe oraz wysoki poziom publicznego zadłużenia – mocno ograniczone.