Reklama
Rozwiń

Chuck Norris nie był pierwszy

Jak wyglądają reklamy naszych banków? Do jakich instynktów się odwołują? Czy są mądre? Czy budzą zaufanie?

Publikacja: 24.10.2018 05:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa/Krzysztof Skłodowski

Staram się na zimno oceniać pewne wydarzenia, choć nie ukrywam, że to trudne, bo jestem człowiekiem dość emocjonalnie reagującym na rzeczywistość. Gdy więc ostatnio realizowałem wypłatę w banku i zmuszony byłem oczekiwać godzinę w sfrustrowanej kolejce do kasy, pomyślałem sobie o taśmach premiera i Chucku Norrisie. Nie, nie... Nie myślcie, że byłem tak poirytowany oczekiwaniem, iż próbowałem zrobić z cukierka i dowodu osobistego bombę atomową do zniszczenia oddziału mojego banku. Po prostu zrobiłem szybki przegląd wszystkich reklam instytucji finansowych.

Kilka lat temu pisałem trochę o tym zjawisku w jednym z felietonów. Może teraz, m.in. za przyczyną przypadku Chucka Norrisa, warto się zastanowić nad słowami premiera, które z punktu widzenia prezesa każdego banku nie muszą wyglądać jakoś szokująco. Spójrzmy bowiem, jak wyglądają reklamy naszych banków? Do jakich instynktów się odwołują? Czy są mądre? Czy budzą zaufanie?

Mieliśmy kilka lat temu falę reklam z gwiazdami w głównej roli. Aktorzy wszelakiej proweniencji namawiali nas do zakładania kont, lokat, przenoszenia aktywów, a nawet do inwestowania na skrajnie ryzykownym foreksie. Część z tych aktorów wyróżniała się w opinii publicznej „nieśmiertelnością" Chucka Norrisa, a inni po latach utonęli w różnego rodzaju aferkach obyczajowych. W tamtych latach jednak mieli „autorytet" pozwalający na umieszczenie ich w materiałach zachęcających nas do korzystania z usług, które swym oddziaływaniem dotyczą czasem całego ludzkiego życia.

Czy to było i jest mądre? Nie. Czy to świadczy o głupocie? Na to pytanie, już w zasadzie retoryczne, nie muszę odpowiadać, bo „publicznie" odpowiedział na nie premier. Ale przecież ta głupota nie dotyczyła tylko jednego banku i nie rozprzestrzeniła się za przyczyną jednego, byłego prezesa. Ona funkcjonuje w reklamach i marketingowym przekazie od lat, więc, z kilkoma wyjątkami, sieje większe spustoszenia w naszych umysłach niż reklamy środków przeczyszczających.

A propos medykamentów... Czy wiecie, że reklamy leków i medykamentów podlegają pewnym ograniczeniom? Wiadomo, nadmierne korzystanie ze środków farmakologicznych na przykład pod wpływem znanych osób publicznych może prowadzić do śmierci lub uszczerbku na zdrowiu. A dlaczego takich ograniczeń nie ma dla reklam odnoszących się do naszych finansów? I dlaczego nie zakazać lub choćby ograniczyć pewnego rodzaju zabiegów marketingowych, które poziomem infantylności powinny zastanawiać choćby głównego regulatora?

Reklama
Reklama

Po wszystkich tych latach funkcjonowania wolnego rynku ignorujemy praktyczne ostrzeżenie o tym, że warto byłoby się skonsultować z lekarzem, farmaceutą czy innym niezależnym fachowcem. Takie ostrzeżenie stanowi niewielkie zabezpieczenie, jednak istnieje i przynajmniej dla części konsumentów stanowi blokadę przed przedawkowaniem hipokryzji każdego handlowca. Hipokryzji, która ujawniła się w ustach byłego prezesa banku, ale jest przecież widoczna w prawie wszystkich reklamach instytucji finansowych. Gra bowiem nie toczy się o nasze dobro spersonalizowane w postaci bohaterskiego Chucka Norrisa, ale o potencjalne straty, które możemy wywołać przedawkowaniem tego lub innego specyfiku finansowego. A przedawkowanie – już literalnie – jest naprawdę objawem głupoty...

Felietony
Informacja poufna po nowemu
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Felietony
Rok rekordów na polskim rynku
Felietony
Gra o wszystko: strategie negocjacyjne
Felietony
GPW zbiera siły przed końcem roku
Felietony
Rynek publiczny, czy prywatny
Felietony
Mogłoby być prościej
Reklama
Reklama