Zanim poznamy rzeczywisty cennik nadzorcy, warto się zastanowić czysto abstrakcyjnie, jakie czynniki i w jaki sposób powinny być brane pod uwagę przy wymiarze sankcji. Jeśli skupimy się np. na naruszeniach regulacji MAR, to – oprócz sankcji maksymalnych – zawarte są tam w art. 31 precyzyjnie określone przesłanki, jakie należy brać pod uwagę przy ustalaniu wymiaru kary. Należą do nich: waga i czas trwania naruszenia, stopień odpowiedzialności, sytuacja finansowa, skala korzyści, kolaboracja z nadzorem, recydywa oraz działania podjęte w celu zapobieżenia podobnym naruszeniom.
Skoro już wiemy, co nadzorca powinien brać pod uwagę, możemy się zastanowić, czy wszystkie te przesłanki są równie ważne, czy muszą być spełnione łącznie i jak wyliczyć poziom spełnienia danej przesłanki. Zaczynając od pierwszego zagadnienia – wobec braku w MAR jakichkolwiek wskazówek co do wyższości którejkolwiek z przesłanek należałoby przyjąć, iż należy je traktować tak samo, choć oczywiście trudno uznać to za ostateczną i niepodważalną wykładnię.
Prowadzi nas to do drugiego problemu – czy do nałożenia sankcji maksymalnej konieczne jest spełnienie wszystkich siedmiu przesłanek, czy np. tylko jednej z nich. Innymi słowy, czy aby zasłużyć na maksymalny wymiar kary, trzeba: poważnie i odpowiednio długo naruszać przepis, być za to odpowiedzialnym, mieć dobrą sytuację finansową, uzyskać poważną korzyść, nie współpracować z organem nadzoru, być recydywistą i nie wdrożyć nowych rozwiązań na przyszłość? Czy wręcz przeciwnie – może być mała skala krótkotrwałego naruszenia przepisów, brak odpowiedzialności, brak korzyści, pełna współpraca z organem nadzoru, czysta kartoteka, wdrożone procedury na przyszłość, ale wobec faktu, iż obwiniony ma dobrą sytuację majątkową, to nadzorca może nałożyć sankcję w dowolnej wysokości? Niestety, obawiam się, że nadzorca będzie raczej skłonny stosować to drugie rozwiązanie i trudno odmówić pewnej racji. Wprawdzie podany przykład jest dość ekstremalny, ale czy np. w sytuacji, kiedy nie doszło do uzyskania korzyści wskutek nieudolności sprawcy, pomimo jasnych intencji nadużycia należałoby odstąpić od wymierzenia kary? Raczej uznalibyśmy, że kara się należy, a zatem nie jest konieczne spełnienie wszystkich przesłanek, aby na nią „zasłużyć".
Przechodzimy teraz do kwestii najtrudniejszej – jak wyliczyć stopień spełniania danej przesłanki. Jak przeliczyć „wagę naruszenia i czas jego trwania" na pieniądze? Zakres odpowiedzialności danej osoby lub firmy? Jeśli ktoś współpracował z nadzorem, to o ile obniżamy sankcję? A jeśli współpracował, „ale się nie cieszył", to o ile? Jak wycenić brak recydywy, czy fakt i jakość wdrożonych środków zapobiegawczych na przyszłość?
Z wyliczeniem stopnia spełnienia danej przesłanki wiąże się kolejny problem, być może najistotniejszy, czyli kwestia proporcjonalności. Jeśli MAR miał być narzędziem zdyscyplinowania największych unijnych emitentów i członków ich władz, to jak odnieść wysokość sankcji do warunków polskiego rynku kapitałowego? Jeśli maksymalna kara na osobę fizyczną wynosi pół miliona euro, to ile może ona wynieść na naszej giełdzie? Czy powinna być skorygowana o różnicę w zarobkach pomiędzy menedżerami w Warszawie i we Frankfurcie? Czy – biorąc pod uwagę zasadę proporcjonalności – polski nadzorca ma w ogóle prawo nałożenia sankcji w wysokości pół miliona euro? MAR wprawdzie stanowi, że miarą sytuacji finansowej „jest na przykład wysokość całkowitych obrotów osoby prawnej lub roczny dochód osoby fizycznej", ale jak te mgliste sformułowania przełożyć na wysokość sankcji?