Dochody z wynajmu pokoi gościnnych, wygrane w konkursach i grach emitowanych przez środki masowego przekazu, dochody ze sprzedaży produktów roślinnych i zwierzęcych pochodzących z własnej uprawy lub hodowli, dochody ze sprzedaży ziół, jagód, owoców i grzybów leśnych ze zbioru dokonywanego osobiście albo z udziałem członków najbliższej rodziny. Po co wymieniam te dziwne hasła we wstępie? To tylko niektóre z licznych dochodów zwolnionych z podatku dochodowego od osób fizycznych, czyli działalności wspieranych przez państwo oraz reprezentującego go ustawodawcę.
Lista preferencji podatkowych w polskich przepisach jest długa. Gdy zagłębimy się w sens jej istnienia, to oczywiście nie będziemy kwestionować tych udogodnień, które wynikają z potrzeb socjalnych, edukacyjnych, demograficznych czy nawet pragmatycznych. Ustawodawca już kilkanaście lat temu zorientował się, że czasem podatek na tyle skutecznie blokuje aktywność podatników, że warto od niego odstąpić w przypadkach, gdy ilość obowiązków przekracza potencjalne korzyści z danej działalności.
Zastanawiające jest to, że działalność inwestycyjna jest traktowana od lat po macoszemu. Zwolnienie obowiązujące do 2003 r. zostało unicestwione jednym ruchem ustawy, a w jego miejsce nie wprowadzono nic. Żadnej kwoty wolnej, żadnych przypadków szczególnych. Choćbyś zarobił złotówkę na giełdzie, w ramach osobistych eksperymentów i „rodzinnej" edukacji poprzez jedną transakcję, podatek musisz płacić i już.
Dlaczego tak jest? Dlaczego skomplikowana działalność inwestycyjna na warszawskim parkiecie traktowana jest gorzej niż zbieranie grzybów czy wynajem kwater letnikom? Czy tak trudno zrozumieć, że nowoczesna gospodarka bez powszechnego akcjonariatu rozwija się gorzej niż gospodarka, w której zielarzy i grzybiarzy dopieszcza się fiskalnie? A może chodzi o to, że rynek kapitałowy jest „niesprzedawalny" w polityce, a te wszystkie wymienione proste rodzaje działalności przemawiają do równie prostej świadomości ustawodawcy tak obrazowo, że uzasadniają zwolnienia podatkowe?
Do rozwoju rynku kapitałowego nie wystarczą zwolnienia dedykowane przyszłym emerytom. Z giełdą i rynkiem kapitałowym trzeba ludzi oswajać, a do inwestycji zachęcać. Zwolnienie nie musi być duże kwotowo. Dwa, trzy tysiące rocznie, na zachętę... Tak jak w innych rozwiniętych krajach, gdzie grzybiarstwo jest fanaberią. Gdy fama pójdzie w Polskę, więcej młodych zainteresuje się inwestowaniem, niż starych chodzi po lesie. Właśnie teraz, gdy w lasach tłoczno. Dużo bardziej niż w opustoszałej sali notowań GPW czy biurach maklerskich...