Indeks S&P 500 od blisko dekady praktycznie nieprzerwanie pozostaje w trendzie wzrostowym. W tym okresie, mając w pamięci kryzys, który wywołał upadek Lehman Brothers, wielokrotnie wieszczono, że kolejny czai się tuż za rogiem. Szczególnie mocno te głosy nasiliły się, gdy w listopadzie 2016 r. prezydentem został Donald Trump. Na razie z tych kasandrycznych wizji mało się spełniło.
Prezydenturę Trumpa przede wszystkim można określić jako walkę z globalizacją. Wskazują na to dwa pierwsze ruchy jego administracji, czyli deregulacja oraz obniżka podatków. Był to zdecydowany ukłon w stronę małych i średnich przedsiębiorców. Korporacje wyposażone w zastępy prawników z re- guły w taki lub inny sposób są w stanie unikać płacenia podatków w pełnym wymiarze. Dodatkowo opłacają lobbystów, którzy komplikują system prawny tak, by mniejsi gracze mieli problem z szybkim dostosowaniem się. Ten kierunek potwierdzają również interwencje słowne na Twitterze, gdzie prezydent wielokrotnie atakował największe spółki, w tym głównie Amazona.
Niedawno zakończony sezon wyników za III kwartał zdaje się potwierdzać te obserwacje. Po raz pierwszy od dawna mieliśmy wiele rozczarowań w gronie dużych spółek, szczególnie jeśli chodzi o przychody i prognozy na kolejne kwartały. Zaczynając od największych, zawiodły prognozy przedstawione przez Apple'a (rynki wschodzące), również przychody Google'a (segment reklam), Amazona (prognozy przychodów na ostatni kwartał). Obecnie pojawiły się informacje, że administracja Trumpa prowadzi dochodzenie przeciwko dużym spółkom technologicznym, które miały łamać przepisy o konkurencji.
Żeby jednak nie ulegać pesymistycznym nastrojom, należy podkreślić kilka istotnych kwestii. Po pierwsze, mimo słabszego sezonu wyników spółki z indeksu S&P 500 pobiły kilka rekordów. Zarówno wypracowane przychody, marże, jak i zysk netto były najwyższe w historii. Po drugie, nadal bardzo mocny jest rynek pracy, a administracja Trumpa dała mu istotny zastrzyk energii w postaci powrotu miejsc pracy z zagranicy. Po trzecie, optymizmem inwestorów napawać może cykl wyborczy. Statystycznie drugi rok urzędowania prezydenta jest najsłabszy dla posiadaczy akcji, ale ich cierpliwość jest wynagradzana w statystycznie zdecydowanie najlepszym trzecim roku prezydentury. Jakby tego było mało, od 1946 r. 18 razy doszło do tzw. wyborów połówkowych (ang. midterm elecetion) i za każdym razem w kolejnych 12 miesiącach indeks S&P 500 zyskiwał na wartości bez względu na to, kto wygrał wybory.
Swój sprzeciw wobec globalizacji Trump prezentuje również na arenie międzynarodowej, gdzie jego głównym przeciwnikiem są Chiny, a orężem cła. Początkowo głosy komentatorów sugerowały, że na wojnie handlowej straci cały świat. Zgodnie z tymi przewidywaniami w zdecydowanej większości krajów rozwiniętych oraz rozwijających się pogarszają się nastroje, zarówno jeśli chodzi o sektor przemysłowy, jak i usługowy. Obecnie wydaje się, że wojna handlowa zdecydowanie obnaża słabość chińskiej gospodarki, ale również krajów silnie z nią powiązanych. Indeks Shanghai Composite stracił od początku roku blisko 20 proc. Bardzo ciekawa jest również reakcja chińskich polityków. Prezydent Xi Jinping wciąż podkreśla swoje oddanie ideom wolnego handlu, z obrzydzeniem podchodząc do kapitalistycznego prawa dżungli oraz zasady, że zwycięzca bierze wszystko. Z drugiej strony szkoda, że prezydent z takim oddaniem nie broni zachodnich patentów oraz wartości intelektualnych.