Realne ryzyko spowolnienia polskiej gospodarki

Impulsy, które odbieramy z Europy Zachodniej, mają decydujący wpływ na wahania koniunktury i zwykle w pierwszej kolejności widoczne są w kondycji przemysłu.

Publikacja: 28.01.2019 05:00

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM

Foto: materiały prasowe

W gospodarce nic nie jest pewne, poza tym, że coś ciągle się zmienia. Niby frazes, ale na czasie, bo w Polsce chcielibyśmy, aby zbyt wiele się nie zmieniało, przynajmniej jeśli chodzi o koniunkturę. Niestety gospodarki nie da się zawiesić w punkcie, w którym byśmy chcieli. Ryzyko, że w tym roku wystąpią zmiany na gorsze, jest całkiem realne.

Punkt, w którym znajduje się polska gospodarka, w języku angielskim określa się mianem „goldilocks economy". Wzrost gospodarczy jest wysoki, bezrobocie niskie, wynagrodzenia rosną w stałym i przyzwoitym tempie, inflacja pozwala na utrzymanie historycznie niskich stóp procentowych i nie wykazuje groźnie wzrostowych tendencji, wymiana z zagranicą jest zbilansowana, finanse publiczne pod kontrolą. Chciałoby się, aby taki stan rzeczy trwał jak najdłużej – dzięki temu w dość szybkim tempie dogonilibyśmy zachodnie gospodarki, zarówno pod kątem PKB na mieszkańca, jak i zamożności społeczeństwa. Każda zmiana oznacza możliwość wytrącenia nas z tego idealnego punktu równowagi. Zmiany są nieodłączne, co wynika choćby z faktu, że i obecna sytuacja jest trochę splotem sprzyjających okoliczności: ożywienia w Europie sprzed dwóch lat, napływu pracowników z Ukrainy, spadku cen ropy z wysokich poziomów I połowy obecnej dekady, lekko niedowartościowanej, ale bardzo stabilnej waluty, czy też dość hojnej (i zarazem ostatniej takiej) perspektywy unijnego budżetu. Gros produktu krajowego pochodzi z konsumpcji prywatnej i jej stabilny przyrost jest dla gospodarki istotny, ale bez konkurencyjnej pozycji na europejskiej arenie nie byłoby to możliwe. Impulsy, które odbieramy z Europy Zachodniej, mają decydujący wpływ na wahania koniunktury i zwykle w pierwszej kolejności widoczne są w kondycji przemysłu.

Polska gospodarka potrafiła już zaskakiwać w przeszłości, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Przykład takiego negatywnego zaskoczenia to rok 2012, kiedy wzrost PKB zanurkował z okolic 5 proc. do niewiele powyżej 0 proc. – byliśmy wtedy najbliżej rocznego spadku PKB w całym okresie transformacji. Znamienne jest to, że lądowanie zwiastował wtedy właśnie spadający mocno w końcówce 2011 r. indeks PMI. Oczywiście okoliczności były inne, w Europie rozwijał się właśnie eurokryzys, ale w gospodarce to norma, każdy cykl wygląda nieco inaczej. Istotne jest to, że negatywny impuls przyszedł z zagranicy i spowodował długie i dość głębokie jak na polskie warunki spowolnienie. Takie ryzyko występuje również obecnie. Po bardzo mocnym roku 2017 w europejskiej gospodarce rok 2018 był pasmem rozczarowań. Sam EBC, który przez długi czas oficjalnie bagatelizował temat, przyznał ostatnio ustami prezesa Draghiego, że koniunktura jest znacznie słabsza, niż się spodziewano. Co gorsza, końcówka roku przyniosła przyspieszenie spowolnienia, akurat w momencie, gdy oczekiwano jego wyhamowania.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że cykl inwestycyjny w polskiej gospodarce jest obecnie dość płaski. Jeśli spojrzymy na dwa główne problemy, z którymi spotykają się firmy, tj. problem z dostępnością pracowników oraz niestabilnym otoczeniem prawnym. W efekcie gospodarka dysponuje mniejszą siłą inercji i firmy będą szybciej skłonne ograniczyć aktywność w momencie, gdy zderzą się z mniejszym popytem. To zaś może sprawić, że spadek dynamiki PKB okaże się dość szybki, jeśli pojawi się szok zewnętrzny w postaci eskalacji konfliktów handlowych czy twardego brexitu.

W ostatnim czasie spotykałem się z opinią, że konflikt handlowy między USA a Chinami może okazać się szansą dla Europy. Ostatnie dane i wydarzenia pokazują, że ta teza nie może być chyba dalej od prawdy. Warto mieć świadomość, że 30 proc. produkowanych w USA samochodów, w wielu przypadkach na eksport do Azji, pochodzi z europejskich koncernów. Jednocześnie w Białym Domu tli się idea nałożenia ceł na eksport europejskich samochodów do USA. Branża motoryzacyjna reprezentuje bezpośrednio niemal 25 proc. niemieckiego przemysłu, ale wiadomo, że ma też wpływ na inne sektory, w tym na przemysł w innych krajach unijnych. W II połowie minionego roku już widać było spadek sprzedaży samochodów osobowych i przedłużenie się tego trendu byłoby dla europejskiej gospodarki bardzo szkodliwe, ponieważ analizując niemieckie dane o eksporcie, widać przede wszystkim słabość sprzedaży do krajów starej UE, co oznacza słabość konsumenta pomimo lat niespotykanie ekspansywnej polityki pieniężnej. Dlatego eskalacja konfliktów handlowych, szczególnie na osi sektora motoryzacyjnego, jest śmiertelnym zagrożeniem dla koniunktury w Europie, gdzie pole manewru w zakresie polityki gospodarczej w krótkim terminie jest bardzo małe.

Spowolnienie wzrostu w okolice 3,5 proc. nie będzie dla polskiej gospodarki żadną katastrofą – tyle wynoszą obecnie nasze możliwości i bez istotnych zmian strukturalnych nie powinniśmy oczekiwać 5-proc. wzrostu przez dłuższy czas. Jednak nawet 3,5 proc. powinno być opatrzone gwiazdką.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie