Wielkimi krokami zbliża się czas rozliczeń podatkowych. W roku bieżącym, podobnie jak w latach poprzednich, progi podatkowe w przypadku podatku dochodowego od osób fizycznych pozostają bez zmian. Pierwszy próg podatkowy obejmie osoby, które uzyskały dochód poniżej 85 528 zł, a drugi – osoby z dochodami przekraczającymi tę kwotę. Taka sytuacja trwa od 2008 r. Wtedy właśnie po raz ostatni zmieniony został poziom progów podatkowych. Owa magiczna kwota ponad 85 tys. zł jest tak istotna, gdyż to po jej przekroczeniu podatnicy płacą podatek według stawki 32 procent. Dochody nieprzekraczające tej granicy opodatkowane są 18-proc. stawką. Teoretycznie więc można powiedzieć, iż na przestrzeni lat system podatkowy pozostaje stabilny, a opodatkowanie osób fizycznych podatkiem dochodowym nie ulega zmianom. Rzecz w tym, że w międzyczasie wszystko inne się zmieniło.
Przede wszystkim zmieniły się dochody Polaków, a tym samym i poziom zamożności społeczeństwa. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto ogółem na koniec 2008 r. wyniosło 2969 zł. Na koniec III kwartału ubiegłego roku (za taki okres mamy ostatnie dane) była to już kwota 4580 zł. Więcej o prawie 55 proc., przy czym na koniec roku wynagrodzenia były prawdopodobnie jeszcze wyższe. Równocześnie długoletni brak waloryzacji progów podatkowych powoduje, że o ile w 2008 r. trzeba było prawie 29 średnich pensji miesięcznych, aby osiągnąć tenże próg, o tyle na koniec 2018 r. takich pensji wystarczyło już niespełna 19. Kontynuowanie dotychczasowej polityki w tym zakresie będzie skutkować dalszym pogorszeniem tych relacji. W bieżącym roku przeciętne wynagrodzenia również powinny wzrosnąć – zatem relatywne obniżenie wartości progu będzie postępować. Okres dobrej koniunktury gospodarczej zdaje się być najlepszym momentem do urealnienia poziomu progów podatkowych. Wyższe progi zmniejszą dochody podatkowe. Jednak kiedy dokonać tej zmiany, jak nie w momencie, gdy deficyt budżetowy osiąga rekordowo niskie wartości?
Kontynuowanie dotychczasowej praktyki, tzn. udawania, iż problem wysokości progów nie istnieje, doprowadzi do kompletnego absurdu system podatkowy już za kilka lat. Przy założeniu średniorocznego wzrostu wynagrodzeń na poziomie 5 procent już za siedem lat do przekroczenia pierwszego progu podatkowego wystarczą średnie miesięczne wynagrodzenia z 12 miesięcy. Oznacza to, że każdy obywatel zarabiający na poziomie średniej krajowej będzie rozliczał się według najwyższej obowiązującej w Polsce stawki podatkowej. Innymi słowy, każdy obywatel ze średnim dochodem będzie równocześnie należał do grupy najbogatszych obywateli. W efekcie czego większość podatników objętych podatkiem dochodowym od osób fizycznych będzie się rozliczała według stawki opodatkowania na poziomie 32 proc.
Narastający problem braku waloryzacji progów przez lata dobrze oddaje założenie, że gdyby w ubiegłych latach progi podatkowe systematycznie podnoszono, podążając za przeciętnym wzrostem wynagrodzeń w gospodarce narodowej, to obecnie poziom ten wynosiłby nie nieco ponad 85 tys. zł, ale około 130 tys. zł.
Krzysztof Wołowicz, główny ekonomista, Fundacja Rozwoju Rynku Finansowego