Prospekt dla taksówkarzy i miejskich aktywistów

Lyft - mimo, a może raczej z powodu szybkiego wzrostu przychodów - ponosi straty i nie generuje gotówki.

Publikacja: 20.03.2019 05:00

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Początek roku na rynku IPO był bardzo słaby. Po pierwszych dwóch miesiącach wartość ofert sięgnęła ledwie 8,2 mld USD. To o 69 proc. mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej. Nie dziwi więc, że gdy Lyft opublikował prospekt emisyjny, który zapowiada pierwszą w tym roku dużą ofertę, wszyscy jak jeden mąż skupili się na jego treści. I każdy znalazł w tym – liczącym 276 stron – dokumencie coś ciekawego.

Prospekty emisyjne jednorożców, czyli startupów, których wycena w prywatnych transakcjach przekracza miliard dolarów od lat dostarczają ciekawych informacji o rynkach, na których działają. Tak było z Facebookiem, Twitterem, Dropboksem, Snapem czy Spotify. A od 1 marca poprzez prospekt informacji o działalności firm oferujących współdzielone przewozy osobowe dostarczył Lyft, bezpośredni konkurent Ubera.

Jedną z nich jest kilka tysięcy – jak napisano w prospekcie – pozwów kierowców pracujących na rzecz firmy. Pozwy związane są z tym, że kierowcy traktowani są nie jako etatowi pracownicy, ale zewnętrzni dostawcy usług, co nie daje im prawa do ubezpieczenia zdrowotnego, a także nie gwarantuje płacy minimalnej. W prospekcie są też informacje o pozwach, w których inne firmy oferujące usługi transportowe – np. oferujące limuzyny – zarzucają Lyftowi nieuczciwą konkurencję.

Są też informacje dotyczące modelu biznesu, które mogą być interesujące nie tylko dla inwestorów, ale też dla taksówkarzy pracujących w korporacjach. W ub.r. klienci zapłacili za przejazdy 8,05 mld dolarów, zaś przychody firmy, która jest de facto żyjącym z prowizji pośrednikiem technologicznym między kierowcą a pasażerem wyniosły 2,16 mld dolarów. Uber, który jest w USA największym konkurentem Lyftu w ub.r., miał przychody ponad czterokrotnie wyższe. Wyniosły 11,3 mld dolarów. Ale należy pamiętać, że o ile Lyft działa lokalnie, czyli w USA i Kanadzie, to Uber jest globalnym graczem, który usługi świadczy np. także w Polsce i nie ogranicza się tylko do usług transportowych.

Lyft podobnie jak Facebook, Twitter czy Snap jako jeden ze wskaźników podaje liczbę aktywnych klientów. W IV kwartale ub.r. było ich 18,6 mln i wykonali oni w sumie 178 mln przejazdów (93 na aktywnego kierowcę). Lyft ujawnił, że w ostatnich trzech miesiącach 2018 r. aktywny pasażer wygenerował nieco ponad 36 dolarów przychodów.

Lyft – mimo, a może raczej z powodu szybkiego wzrostu przychodów – ponosi straty i nie generuje gotówki. Spółka w prospekcie ocenia, że gotówka, jaką miała w kasie w końcu 2018 r., wystarczy co najmniej na kolejnych 12 miesięcy działalności.

Firma mocno akcentuje sprawy ubezpieczeń. Z jednej strony są one istotną pozycją w kosztach, a z drugiej sporym czynnikiem ryzyka. Spółka musi się bowiem liczyć z pozwami czy to pasażerów, czy to użytkowników rowerów lub hulajnóg, którzy ponieśli uszczerbek na zdrowiu w czasie jazdy, jak i z pozwami tych, którzy taki uszczerbek ponieśli w wyniku działań kierowców pracujących dla firmy lub użytkowników wypożyczanych przez nią na minuty pojazdów. Potencjalnie musi się też liczyć, że rowery i hulajnogi mogą mieć ukryte wady, które mogą np. powodować urazy użytkowników. To też znając inwencję prawników, zwłaszcza tych amerykańskich, może być przedmiotem pozwu.

Prospekt Lyftu dostarcza nieco amunicji zarówno aktywistom miejskim, którzy – także w Polsce – dążą do ograniczenia poprzez przeróżne szykany, takie jak zwężanie ulic, czy uciążliwa dla kierowców zmiana organizacji ruchu, liczby samochodów jeżdżących po miastach i postawienia na transport zbiorowy, czy też np. rowery lub hulajnogi. Zawiera bowiem informację, że w mieście samochód osobowy jeździ średnio jedynie 72 minuty dziennie. Przez resztę czasu stoi zaparkowany.

Lyft wyraźnie pozycjonuje się po stronie aktywistów. Jest zdania, że miasta są dla ludzi nie dla samochodów i o ile w XX wieku masowe posiadanie samochodów przyniosło osobom prywatnym bezprecedensową wolność i pobudziło wzrost gospodarczy, to dziś niepotrzebnie obciąża miasta i zmniejsza swobodę. Jak zauważa Lyft, liczba terenów zielonych za sprawą ulic i parkingów zbyt bardzo się zmniejszyła, zaś miejska infrastruktura w swej przeważającej części dedykowana samochodom.

Spółka jest przekonana, że świat powinien zmierzać w kierunku modelu Transportation-as-a-Service (transport jako usługa, czyli TaaS), a więc komunikacja zbiorowa, wynajem na minuty skuterów, hulajnóg, rowerów i samochodów, a także przejazdy czy to taksówką, czy to korzystając z usług takich firm jak Uber czy Lyft.

Jeśli ta wizja miejskiej komunikacji jest słuszna, a Lyft się w niej odnajdzie, oczekiwana przez analityków wycena spółki w IPO – 20–25 mld USD – może być atrakcyjna.

Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu
Felietony
Pracowita majówka polska
Felietony
Starożytne wskazówki dla współczesnych
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów