Banki centralne wracają do starej polityki

Polityka banków uratowała co prawda świat przed katastrofą, ale nie doprowadziła do trwałego wzrostu.

Publikacja: 28.06.2019 06:00

Piotr Kuczyński, analityk

Piotr Kuczyński, analityk

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Kilka dni temu Bank of America Merrill Lynch opublikował badanie, z którego wynikało, że w portfelach funduszy udział w akcje zanotował drugi pod względem wielkości spadek w historii tego badania, a udział gotówki w maju zwiększył się najmocniej od 2011 r. Bank uważa, że jest to kontrariański sygnał kupna (jak wszyscy mówią, że coś stanieje, to zazwyczaj drożeje). Powodem tego pesymizmu były obawy przed wejściem globu w spowolnienie gospodarcze, a nawet miejscami w recesję, oraz rozpętaniem przez Stany Zjednoczone prawdziwej wojny handlowej z Chinami i Unią Europejską.

Po takim wstępie należałoby spojrzeć na wykresy indeksów giełdowych. Owszem, w maju indeksy spadały, ale już w czerwcu rosły, a na Wall Street w momencie pisania tekstu atakowały poziomy szczytów wszech czasów. Gdzie ten pesymizm? A może raczej: co się z nim w czerwcu stało? Odpowiedź jest oczywiście banalnie prosta: zmianę nastrojów wywołały posiedzenie Rezerwy Federalnej (FOMC) oraz Europejskiego Banku Centralnego. W obu przypadkach przesłanie dla rynków finansowych było gołębie. Co prawda w przypadku komunikatu Fedu ta „gołębiość" ograniczyła się do usunięciu jednego słowa (chodzi o „cierpliwość"), ale rynki zakładają, że do obniżki stóp może dojść już nawet w lipcu. Jeszcze bardziej gołębie było przesłanie Mario Draghiego, prezesa EBC, który wręcz zapowiadał obniżki stóp i wspomaganie gospodarki nowym pieniądzem. Podobnie zachowuje się Bank Japonii. Fed jest w lepszej sytuacji, bo w ostatnich latach podniósł stopy z zera do 2,25–2,5 proc., więc ma z czego je obniżać. W dużo gorszej sytuacji jest EBC, który trzyma główną stopę procentową na poziomie „zero". Oczywiście, może obniżać stopę depozytową do sporych poziomów „negatywnych" oraz stosować luzowanie ilościowe, czyli skup aktywów z rynku, co zasili system finansowy w gotówkę. Inaczej mówiąc, banki wracają w stare koleiny, w które weszły po ostrej fazie kryzysu z lat 2007–2009 i 2010–2012 (ostrą fazę, bo według mnie on trwa). Skutki tej zmiany tonu wypowiedzi głównych banków centralnych dla rynków finansowych były łatwe do przewidzenia. Kurs EUR/USD wybił się z kanału trendu spadkowego, co dało prezydentowi Trumpowi asumpt do twierdzenia, że Fed popełnił błąd, podnosząc wcześniej stopy, a EBC prowadzi politykę określaną staroangielskim powiedzeniem „beggar thy neighbor" („zagłodź swojego sąsiada"). Chodzi o specjalne osłabianie swojej waluty po to, by zwiększyć konkurencyjność gospodarki. To taka odmiana moralności Kalego – jeśli USA by to robiły, to dobrze, ale jeśli robi to strefa euro, to źle. Oczywiście zareagowały też rynki akcji. Indeksy w USA zaatakowały rekordowe poziomy, w Europie rosły, drożały też akcje w Chinach. Bardzo mocno podrożało złoto. Jego cena wybiła się z trwającego od lutego 2019 r. klina spadkowego, co było sygnałem kupna. Reakcja była książkowa – zapowiedzi obniżki stóp, słabszy dolar i po części wzrost napięcia na linii USA–Iran musiały doprowadzić do takiej reakcji. Na razie jest to jednak tylko korekta w bessie, bo cena nie zniosła nawet 50 proc. spadku ze szczytu w 2011 r. (1900 USD). Zanurkowały rentowności obligacji – niemieckie odnotowały największe w historii minusy – trzeba dopłacać za ich posiadanie...

Załóżmy teraz, że dojdzie do zawarcia umowy handlowej USA–Chiny i nie dojdzie do wojny USA–Iran. Oba założenia są bardzo odważne, bo przecież wszystkie decyzje są jedynie w głowie Trumpa, a (jak pokazała niedawno sprawa odwołania ataku na Iran) te decyzje mogą się zmienić nawet po ich podjęciu. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było straszne...Nie będziemy się jednak zajmowali na razie tym, że USA doprowadzą do globalnej recesji. Zakładam, że problem umowy USA–Chiny długo jeszcze nie zostanie ostatecznie rozwiązany.

Pozostaje się zająć gołębimi bankami centralnymi. Zgadzam się z komentatorami/analitykami, którzy twierdzą, że banki, wchodząc w te stare koleiny, zachowują się jak narkomani, którym nie wystarcza już stara dawka trucizny i muszą ją zwiększyć, żeby osiągnąć pożądany skutek. To działa i działać na razie będzie. Szczególnie widać to na GPW, która czeka na PPK i zmiany w OFE. Fundusze gromadzą lub parkują dla PPK akcje.

Od wielu lat mówiłem o diabelskiej alternatywie, którą miało być pojawienie się większej inflacji w warunkach ultrałagodnej polityki banków centralnych. Okazało się, że jest nią brak dużej inflacji i osuwanie się gospodarek w kierunku wyraźnego spowolnienia. Jak widać, polityka banków uratowała co prawda świat przed katastrofą, ale nie doprowadziła do trwałego wzrostu gospodarczego.

Zastosowanie ponownie tego samego lekarstwa być może na chwilę podbije wzrost gospodarczy, ale zakładam, że będzie to trwało krócej niż ostatnie odbicie. Te cykle ożywienie – spowolnienie – kolejne poluzowania ilościowe (zwane nieprawidłowo drukowaniem pieniędzy) będą według mnie coraz krótsze. W końcu dojdzie do prawdziwego druku pieniędzy, a potem do utraty wiary w fiat money. To jednak potrwa wiele lat i mam nadzieję, że ostatniej fazy już nie doświadczę.

Felietony
Pora obudzić potencjał
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie
Felietony
Przyszłość płatności bankowych w Polsce