Potwierdzenie przez amerykański bank centralny gotowości obniżenia stóp procentowych już na najbliższym posiedzeniu FOMC w lipcu oraz wizja wznowienia stymulacji monetarnej roztoczona przez szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego wywołały w czerwcu falę euforii na rozwiniętych rynkach akcji. Indeksy największych spółek na Wall Street osiągnęły najwyższe poziomy w historii, a w Europie były bliskie ustanowienia podobnych rekordów. Jednocześnie trwała hossa na rynku długu, silnie zyskiwało złoto oraz frank szwajcarski, czyli aktywa uważane za najbezpieczniejsze.
Symultaniczny wzrost wszystkich wymienionych klas aktywów (akcje, obligacje, złoto) wskazuje, że pomimo prowadzonego od 1,5 roku procesu redukcji sumy bilansowej Fedu na rynku nie ma problemów z płynnością. Perspektywa niższego oprocentowania środków trzymanych na rachunkach w banku centralnym powoduje wypchnięcie dodatkowej puli pieniędzy, które obecnie kierowane są w zasadzie na wszystkie rynki. W dłuższym terminie taka sytuacja jest nie do utrzymania.
Gracze zachłysnęli się perspektywą złagodzenia polityki pieniężnej w USA i Europie na tyle mocno, że kompletnie przestali zwracać uwagę na sygnały płynące z gospodarki. A te nie napawają optymizmem. W II połowie czerwca niemal każdy ważny odczyt ze Stanów Zjednoczonych wypadał istotnie poniżej prognoz analityków. Część z nich, na przykład indeksy koniunktury w przemyśle zbierane przez poszczególne oddziały Fedu, weszły wręcz w recesyjne obszary. Choć są one podatne na silne wahania, w połączeniu z całą serią słabszych danych z innych obszarów (w tym z rynku pracy) dają obraz wyraźnie gorszych perspektyw gospodarki. A co za tym idzie – wyników spółek.
W obliczu nadciągającego spowolnienia oraz rosnących napięć geopolitycznych alokacja kapitału w złoto, obligacje wiarygodnych państw czy waluty uważane za bezpieczne przystanie (frank szwajcarski, jen) wydaje się rozsądną inwestycją. Znacznie większym ryzykiem obarczone jest natomiast pchanie pieniędzy w akcje, które są przecież w trwającym dziesięć lat trendzie wzrostowym. Tylko dlatego, że stopy procentowe spadną o 25 czy 50 pkt bazowych.
Szczególnie nieciekawie wygląda to w Europie, gdzie od dłuższego czasu trwa spowolnienie, a perspektywy wyjścia z zapaści nie są najlepsze. Indeksy PMI dla przemysłu pozostają poniżej 50 pkt, czyli w strefie „zwijania". Trump co rusz przypomina się w kwestii nałożenia ceł na samochody, a na wojnie celnej USA z Chinami mocno tracą firmy z Niemiec.