Z zainteresowaniem śledzę toczącą się między innymi na łamach „Parkietu" dyskusję na temat koncepcji powołania sądu rynku kapitałowego. Generalnie jestem za, podobnie jak większość dyskutantów, ale bez przesady. W szczególności nie wierzę, że utworzenie takiego sądu wzmocni zaufanie do rynku kapitałowego. Zaufanie rynek powinien zbudować sam.

Jaki jest stan naszego rynku kapitałowego, każdy widzi. Dramatu może nie ma, ale w wielu obszarach wyraźnie widoczny jest regres. Perspektywy także nie są optymistyczne, a w każdym razie nikt już nie marzy o regionalnym centrum finansowym. Przyczyn takiej sytuacji jest wiele, zarówno o charakterze lokalnym, jak i globalnym, a także związanych ze zmianami technologicznymi. Mamy do czynienia ze zmieniającą się naturą rynków finansowych, będących pod wpływem wyzwań makroekonomicznych, eksperymentalnej polityki pieniężnej oraz coraz bardziej restrykcyjnych regulacji, które mają być panaceum na większość dolegliwości, choć w rzeczywistości niczego nie leczą. Mam poważne wątpliwości, czy lokalni i globalni regulatorzy będą w stanie poradzić sobie z żywiołowo rozwijającymi się technologiami i pomysłami ich wykorzystania, takimi jak kryptowaluty, crowdfunding w jego różnych odmianach, tokenizacja czy co tam jeszcze się wkrótce pojawi. Oczywiście można wszystko starać się ściśle uregulować, a nawet zakazać tego, co się najbardziej nadzorcy nie podoba, i wówczas koncepcja utworzenia sądu rynku kapitałowego może się okazać bardzo przydatna w skali ponadnarodowej.

Wracając do naszej szarej rzeczywistości, jedną z najbardziej istotnych dla rynku kapitałowego kwestii jest zaufanie. Główny ciężar w tym zakresie koncentruje się na działalności komercyjnych instytucji, a w szczególności oferujących swoje usługi klientom, od banków i firm ubezpieczeniowych, poprzez fundusze inwestycyjne, domy i biura maklerskie, po doradców i pośredników finansowych. To na tym styku w ciągu wielu lat zaufanie doznało największego uszczerbku i z tego powodu cierpią nie tylko inwestorzy i posiadacze oszczędności, ale też cały rynek. Nie chodzi tu tylko o mniejsze lub większe afery, które zdarzają się wszędzie, ale są to przypadki dość rzadkie. Najwięcej szkody zaufaniu wyrządzają raczej codzienne relacje między wszystkimi wymienionymi instytucjami a ich klientami, czyli dość powszechne „szycie" instrumentów finansowych i usług, w których priorytetem jest własny zysk, a nie korzyść dla klienta, czy misselling oraz pogoń za prowizją od sprzedanych produktów i usług za wszelką cenę. Mimo wielu lat starań organów nadzoru i instytucji mających chronić konsumentów i klientów wciąż trudno mówić w tej materii o poważniejszych sukcesach. Wraz z każdą poważniejszą sprawą zwiększa się liczba regulacji, które jednak w większości przypadków nie poprawiają sytuacji. Sfrustrowane i zdeterminowane instytucje nadzoru, nie tylko polskie, posuwają się do eliminowania budzących największe kontrowersje produktów i usług bądź wyłączania możliwości korzystania z nich przez inwestorów indywidualnych. Idąc tą drogą i sprowadzając rzecz do absurdu, należałoby ograniczyć tej grupie dostęp do rynku akcji, tak jak stało się to w przypadku obligacji korporacyjnych. Unijne regulacje, mające na celu ochronę inwestorów, liczą już tysiące stron i ciągle powstają nowe. Jedynym realnym efektem tych działań wydaje się na razie wzrost kosztów działania instytucji rynkowych i zniechęcenie emitentów do obecności na rynku publicznym.

Sąd dedykowany rynkowi kapitałowemu jest potrzebny, ale nie będzie panaceum na większość zasygnalizowanych tu kwestii ani nie będzie w stanie skutecznie pełnić swej roli „samodzielnie", czyli bez wyspecjalizowanych jednostek prokuratury, bo również na tym szczeblu potrzebne są odpowiednie kompetencje, a postępowania prowadzone są latami, zanim sprawa trafi na wokandę. Mam też wątpliwości, czy taki wydzielony sąd miałby co robić, chyba że rozstrzygałby również sprawy z postępowania cywilnego i spory między instytucjami finansowymi a klientami. Osobną sprawą jest rozdzielenie, czy może raczej połączenie, kompetencji wspomnianego sądu, sądów gospodarczych, Komisji Nadzoru Finansowego, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, rzecznika finansowego, rzecznika ubezpieczonych...

Summa summarum, jak w tytule, sąd sądem, ale zaufanie musi być budowane przez wszystkich uczestników rynku, choć może brzmi to naiwnie.