Świat się nie kończy

Brakuje otwartości umysłu i elastyczności, gotowości akceptacji tego, że doktryny, narzędzia i instytucje, które działały 10,20 czy 30 lat temu, w nowych uwarunkowaniach wcale nie muszą działać.

Publikacja: 29.07.2019 05:00

Andrzej Halesiak, ekonomista

Andrzej Halesiak, ekonomista

Foto: parkiet.com

Jedna z podstawowych zasad funkcjonowania mediów mówi o tym, że złe wiadomości „sprzedają się" znacznie lepiej niż dobre. To główny powód, dla którego gazety, telewizja, radio i internet są przepełnione tego typu informacjami. Nie powinno to nikogo dziwić – skoro zarabiają na reklamach, to potrzebują przyciągnąć ich odbiorców, co z kolei oznacza, że muszą im dostarczać to, co ci ostatni chcą czytać, słuchać czy oglądać. W tym miejscu dochodzimy do bardzo ciekawego pytania: dlaczego przeciętny Kowalski bardziej zainteresowany jest złymi niż dobrymi informacjami? Wydaje się to mało logiczne, w końcu większość z nas poświęca – przynajmniej tak nam się wydaje – swoje życie pogoni za szczęściem i przyjemnościami.

Naukowcy od dziesięcioleci zachodzą w głowę, z czego wynika taki fenomen, ale przekonujących odpowiedzi wciąż nie ma. Są jedynie hipotezy, wiele różnego rodzaju hipotez. Na przykład jedna z nich zwraca uwagę na odmienny charakter złych i dobrych informacji – te złe (wypadek, kryzys, afera itd.) mają z reguły w sobie coś z gwałtowności i łatwo ująć je w określonym punkcie, podczas gdy te dobre rozciągają się z reguły w czasie. Kolejna hipoteza mówi o tym, że ze swej natury człowiek nastawiony jest na wychwytywanie złych informacji, bo mogą one sugerować zagrożenie dla niego i jego rodziny, a w związku z tym sygnalizować potrzebę działania. Inna jeszcze hipoteza przyjmuje, że ponieważ nasze życie oceniamy generalnie dobrze, to na tym tle złe wiadomości wyraźnie się wybijają i przyciągają uwagę.

Nie mam zamiaru rozstrzygać przedstawionej powyżej kwestii, natomiast chciałbym wykorzystać ją jako swego rodzaju wprowadzenie do bardziej biznesowego tematu, a mianowicie czarnowidztwa, jakie od dłuższego już czasu towarzyszy nam w zakresie różnego rodzaju gospodarczych prognoz i przepowiedni.

Do poruszenia tej kwestii skłania mnie świeża porcja różnego rodzaju „list zagrożeń", które pojawiły się w mediach w ostatnich tygodniach. Przed udaniem się na wakacje tego typu listy produkują seryjnie różnego rodzaju „guru", instytucje międzynarodowe, większe i mniejsze banki, firmy doradcze, think thanki itd. Można odnieść wrażenie, że każdy pragnie uniknąć wpadki, jaką zdecydowana większość „wieszczy" zaliczyła w 2008 r., kiedy to nie udało im się przewidzieć nadchodzącego globalnego kryzysu. Teraz więc na wszelki wypadek zawsze mają oni przygotowany jakiś „kryzysowy scenariusz", listę zagrożeń itp. Tym bardziej że – jak już wspomniałem na wstępie – tego typu pesymistyczne przewidywania dobrze się medialnie (i nie tylko) sprzedają.

Nie chcę dyskredytować wartości tego typu prognoz i przepowiedni – przez wiele lat sam tego typu listy i scenariusze ryzyka przygotowywałem. Tym, na co chciałbym zwrócić uwagę, jest fakt, że różnego rodzaju wyzwania i zagrożenia zawsze były, są i będą.

Aby w pełni to sobie uświadomić, warto czasem sięgnąć pamięcią wstecz. Ja np. jeszcze z czasów szkoły podstawowej dobrze pamiętam zajęcia przysposobienia obronnego, w czasie których uczono nas, że gdy spadnie amerykańska bomba atomowa, to dla uniknięcia fali uderzeniowej najlepiej się schować pod parapetem (tak jakby po wybuchu bomby atomowej mógł się zachować jakikolwiek parapet). Pod wpływem nachalnej propagandy wydawało się wówczas, że świat za chwilę się skończy. W porównaniu z życiem w cieniu potencjalnej wojny atomowej dzisiejsze czasy można uznać za relatywnie spokojne. 30, 40, 50 lat temu zagrożeń wcale nie było mniej, a mimo to świat konsekwentnie idzie do przodu. Dlaczego? Bo poszczególne osoby i zbiorowości (społeczeństwa, narody) wyposażone zostały w umiejętność rozwiązywania problemów.

Jakie powinno to mieć praktyczne przełożenie? Otóż moim zdaniem nie powinniśmy się aż tak bardzo koncentrować na identyfikowaniu kolejnych i kolejnych zagrożeń – historia pokazuje, że choćby nie wiem jak mocno analizować i przewidywać, to rzeczywistość i tak nas czymś zaskoczy. Znacznie bardziej istotne jest podnoszenie zdolności jednostek i narodów do odpowiadania na pojawiające się wyzwania. Dotyczy to szczególnie takiego czasu jak teraz, okresu bardzo głębokich, różnorakich (technologicznych, geopolitycznych, społeczno-gospodarczych itd.) i zachodzących w szybkim tempie zmian. W tym kontekście warto przypomnieć słowa amerykańskiego pisarza i filozofa Erica Hoffera, że „w czasach zmian świat należy do tych, którzy się uczą, podczas gdy ci, którzy już się nauczyli, okazują się świetnie przygotowanymi do życia w świecie, który już nie istnieje".

W moim osobistym przekonaniu powyższy cytat dobrze obrazuje największe wyzwanie dzisiejszego świata, a szczególnie Europy – polega ono na tym, że zdolność rozwiązywania problemów nie nadąża za ich zmieniającym się charakterem. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze – brak jest otwartości umysłu i elastyczności, gotowości akceptacji tego, że doktryny, narzędzia i instytucje, które działały 10, 20 czy 30 lat temu, w nowych uwarunkowaniach wcale nie muszą działać. Po drugie – co wynika z pierwszego – faktycznego dostosowywania doktryn, narzędzi i instytucji. Nie wystarczy bowiem wiedzieć, że trzeba coś zmienić, trzeba mieć jeszcze moc sprawczą, by to zrobić. W tym kontekście kluczową barierą okazują się z reguły zastane struktury – niekiedy trzeba stoczyć z nimi zażartą walkę, na którą często brak jest determinacji (co z kolei jest pochodną słabości przywództwa). Po trzecie – zbyt mała jest otwartość na ludzi młodych, nie włącza się ich (20-latków) w procesy decyzyjne. Pokutuje podejście oparte na hierarchii wiekowej i przekonaniu, że nie są oni w stanie niczego wnieść. Tymczasem młodzi ludzie „myślą inaczej" – to pokolenie, które od małego wyrastało w świecie dominujących dziś technologii, dzięki czemu patrzy na różnego rodzaju wyzwania w odmienny, z reguły bardziej optymalny z punktu widzenia otaczającej nas rzeczywistości sposób.

Reasumując, wbrew różnego rodzaju „narastającym wyzwaniom" nasz świat wcale się nie kończy. Może przez kolejne stulecia dobrze służyć ludzkości, pod warunkiem jednak, że ta ostatnia znajdzie w sobie na tyle pokory, by szczególnie w obszarze polityczno-społeczno-gospodarczych struktur mieć wolę, by się uczyć, i zdolność, by się zmieniać.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie