Na przełomie miesięcy na rynkach zapanował chaos. Nie było to coś, co można by uznać za typową dla lata flautę często przeradzającą się nawet w letnią hossę. Tym razem była to letnia wyprzedaż. Teoretycznie najważniejszym wydarzeniem lata miało być to, że amerykańska Rezerwa Federalna podejmie decyzję o obniżce stóp procentowych. I rzeczywiście stopy zostały obniżone o 25 pkt baz. (do 2,25 proc.). Jerome Powell, szef Fedu, zasmucił jednak inwestorów, mówiąc, że cięcie nie jest początkiem całej serii obniżek stóp.
Wall Street szybko opanowała strach powstały po tym posiedzeniu, ale wtedy pojawiły się tweety Donalda Trumpa. Prezydent dzień po zakończeniu wstępnych rozmów z Chinami i zapowiedzi ich kontynuowania we wrześniu poinformował, że 1 września nałoży 10-proc. cła na 300 mld importu z Chin. Smaczkiem tej decyzji jest to, że Trump twierdzi, że to Chiny zapłacą te cła, kiedy każdy wie, że zapłacą je amerykańscy konsumenci. Ta decyzja doprowadziła do potężnej przeceny na globalnych giełdach.
Taka „strategia szaleńca" (eksperci twierdzą, że to znana strategia polegająca na podejmowaniu pozornie nieracjonalnych decyzji, żeby zdezorientować przeciwnika) może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Trump nie bierze według mnie pod uwagę tego, że dla Azjaty utrata twarzy jest dramatem, który w Japonii prowadził często do seppuku. Xi Jinping, chiński prezydent, jest uważany za potężniejszego niż w szczycie swojej władzy był Mao Zedong. On nie zostawi tego upokarzania Chin bez odpowiedzi. Być może nie natychmiast (Chiny potrafią czekać), ale z pewnością USA kiedyś za to wszystko zapłacą.
Na razie Chiny pozwoliły na dalsze osłabienie juana (pomagając w ten sposób eksporterom) oraz zakazały importu amerykańskich produktów rolnych. USA odpowiedziały po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat, twierdząc, że Chiny manipulują walutą (to akurat prawda), żądając pomocy MFW. Potem jednak Trump wystraszony przeceną na Wall Street nieco się wycofał, przesuwając podwyżki ceł na większość produktów chińskich na połowę grudnia, czym zahamował giełdową przecenę. To jednak nie kończy tej sprawy.
Wydaje się, że ani Chinom, ani USA nie zależy (z różnych powodów) na załatwieniu tematu przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi w USA.