Wieszczone od ponad roku przez analityków i komentatorów spowolnienie gospodarki globalnej zaczyna się materializować. Na razie jest najwyraźniej widoczne w Niemczech, gdzie zagrożeniem jest możliwość pojawienia się technicznej recesji. Ostatni odczyt indeksu PMI dla niemieckiego sektora przemysłowego (41,4 pkt) był najniższy od 10 lat. Zwalniają też inne kraje strefy euro (przede wszystkim Francja i Włochy), a jeśli spojrzy się na cała Europę to mocno zwalnia gospodarka szykującej się do brexitu Wielkiej Brytanii.
Widać też spowolnienie w Chinach, chociaż tam podobno (dane są mało wiarogodne) gospodarka nadal rośnie o ponad sześć procent rok do roku. W USA spowolnienie jest ledwo widoczne, ale Rezerwa Federalna już podjęła środki zaradcze obniżając w tym roku stopy procentowe z 2,25 do 1,75 proc. i nie wykluczając dalszych obniżek. Jerome Powell, szef Fedu, jest jednak (słusznie) bardzo ostrożny i nie obiecuje serii cięć. Wie bowiem, że umowa handlowa USA – Chiny natychmiast pomogłaby gospodarce globalnej.
Mniejsze pole manewru ma Europejski Bank Centralny, ale i on starał się zrobić to, co mógł obniżając stopę depozytową (z minus 0,4 do minus 0,5 proc.) i zapowiadając ponowienie skupu aktywów do momentu, kiedy inflacja w strefie euro zbliży się do poziomu 2 proc. (czyli jak się wydaje przez bardzo długi czas).
Nasza gospodarka prezentowała się do niedawna znakomicie. Trudno uznać zejście wzrostu PKB z ponad 5 proc. rok do roku do 4,5 proc. za poważne spowolnienie. Jednak w innych danych spowolnienie już jest bardziej widoczne. Indeks PMI dla przemysłu od kilku miesięcy utrzymuje się pod krytycznym poziomem 50 pkt, produkcja przemysłowa w czerwcu zanurkowała spadająco o 2,7 proc. r./r., w lipcu znowu wzrosła, ale w sierpniu nieoczekiwanie spadla o 1,3 proc. r./r. i 6 proc. m/m. Widać też pierwsze sygnały zmniejszającego się wzrostu zatrudnienia w gospodarce.
Oczywiste jest, że osłabienie gospodarki strefy euro, szczególnie Niemiec, z pewnym opóźnieniem przekłada się na Polskę. Obecnie to opóźnienie jest większe z powodu zwiększenia popytu wewnętrznego w Polsce (transfery socjalne bardzo pomagają), ale jeśli w Niemczech sytuacja szybko się nie poprawi to u nas dynamika wzrostu PKB spadnie z 5 do 3 proc.