To, co się dzieje na rynku nieruchomości, pokazuje, że realne jest niebezpieczeństwo powstania bańki spekulacyjnej. Ostrożne głosy, które dobywają się z pojedynczych miejsc, wskazują na okoliczności sprzyjające: niskie stopy podtrzymujące akcję kredytową i zniechęcające do tzw. inwestycji bezpiecznych (np. lokat czy obligacji) oraz spora ilość oszczędności, które „szukają" dobrego miejsca na trwałe ulokowanie. Z najnowszych raportów NBP wynika, że już 42 proc. nowych mieszkań w największych miastach nabywanych jest w celach inwestycyjnych. Czyli coś jest na rzeczy...

Od lat czytam, że ceny na rynku nieruchomości muszą w końcu zacząć spadać. Kilkanaście lat temu skończyły się ulgi podatkowe, potem była mowa o słabym popycie, wysokich stopach i kłopotach z podażą kredytów, wreszcie kryzysie frankowym i światowym kryzysie finansowym. Tymczasem mamy szczyty rekordów i są tacy, którzy znów wieszczą spadki, oraz tacy, którzy wieszczą dalszy wzrost cen.

Prawda jest taka, że na specyficznym polskim rynku nieruchomości, który przecież nie działa w oderwaniu od rynku finansowego, wszystko sprzyja kupowaniu działek i mieszkań w celach inwestycyjnych. Spadki stóp i słabość pozostałej oferty inwestycyjnej sprawiały, że gdy z jednych raportów wynikało, iż nasze oszczędności szybko rosną (także te w szarej strefie), to w innych pokazywano, że nieruchomości to przyszłość. Do tego doszło rozwarstwienie podatkowe, które traktuje preferencyjnie nieruchomości przekazywane drogą spadków i darowizn oraz sprzedawane czy wynajmowane w stosunku do podobnych transakcji na rynku papierów wartościowych. A i państwo tylko udaje, że zamierza zwiększać podaż na rynku tanich lokali, zamiast np. wspierać budownictwo komunalne.

Nawet system emerytalny sprzyja nieruchomościom. Znam więcej osób, które chcą na emeryturze żyć z czynszów i „renty gruntowej", niż takich, które długoterminowo myślą o giełdzie czy funduszach. W końcu nie tak łatwo sprawić, by działka czy budynek zniknęły...

Na razie nie warto panikować. Może trzeba apelować. O likwidowanie różnic w opodatkowaniu. Albo przypominać, że zabawa w gospodarkę napędzaną inflacją tylko sprzyja bańkom na rynku nieruchomości. Takie zaś apele i przypomnienia trzeba kierować do polityków, a nie do tych, którzy dziś racjonalnie dywersyfikują portfele inwestycyjne, poszukując wyższej stopy zwrotu z akumulacji części rosnących dochodów.