Poszło o to, że poważni inwestorzy, Black Rock i Columbia Threadneedle, domagają się zmian w radzie dyrektorów. Brytyjskie zasady zalecają dla przewodniczącego rady (chair) i dyrektorów niewykonawczych (NEDs) posługę nie dłuższą niż dziewięć lat. Tim Martin założył spółkę w 1979 r. i przewodniczy radzie od 36 lat, a w JDW średnia tenury dyrektorów niewykonawczych to 15 lat. Firma doradcza Pensions & Investment Research Consultants (PIRC) zaleciła akcjonariatowi odrzucenie sprawozdań JWD, w których naliczono ponad 2 tysiące słów wymierzonych w Unię Europejską. Nadto media ujawniły nielegalne wydatki spółki na cele polityczne: 94 586 funtów kosztowało wsparcie kampanii na rzecz brexitu. W tym wyprodukowanie blisko 2 milionów podkładek pod piwo atakujących, a jakże, winnych wszelkiemu złu Francuzów, zwłaszcza Christine Lagarde.
Na konferencji wynikowej Tim Martin zareagował nadzwyczaj impulsywnie. Zasady corporate governance zdyskredytował jako nic niewarte, ich rzeczników jako osobników zapatrzonych we własne pępki. Krzyczał o chorobie mechanicznego odhaczania zaleceń, których stosowanie narzuca krótkoterminową perspektywę i produkcję długich, nieczytelnych sprawozdań pełnych żargonu, komunałów i upiększeń rzeczywistości, co owocuje marnymi lub katastrofalnymi wynikami. Zresztą rygorystyczne kierowanie się zasadami corporate governance kreuje miernoty i bankrutów. Co najgorsze, obłudni krytycy sami nie stosują zasad surowo wymaganych przezeń od innych.
Martin ma za złe, że PIRC ma w radzie dyrektorów raptem jednego niezależnego członka, a od JDW oczekuje czterech lub nawet pięciu niezależnych. Oraz że założyciel PIRC Alan McDougall pełni w tej radzie posługę aż od 33 lat, przedstawia się na Twitterze jako „ekspert governance" (gdyby to było karalne, prosiłbym o wymiar łagodny) i „były Eurokomunista". A Black Rock w radzie dyrektorów trzyma niezależnych ponad dziewięć lat, podobnie jak spółka matka Threadneedle. Zresztą Wyrocznia z Omaha nie widzi przeszkód, by w radzie Berkshire Hathaway niezależny posługiwał od 19 lat. Czyli: zasadę „stosuj lub wyjaśnij" Tim Martin praktykuje jako „nie stosuj i wyzywaj krytyków". Kto krzyczy, zazwyczaj nie ma racji, ale z tym podwójnymi standardami przecież jest coś na rzeczy.
Namiętne wspieranie brexitu sporo Martina kosztuje. Kiedyś obniżył w swoich pubach ceny średnio o 20 pensów na pincie (0,56826 litra) piwa, twierdząc, że różnica jest kosztem członkostwa w Unii, więc po wyjściu z niej, najlepiej bez umowy, ceny – jak widać – spadną, bowiem akcyza płynie do Brukseli. Walcząc z unijnymi produktami, zastąpił francuskie szampany marnymi winami musującymi z Wysp (nie miałem odwagi sprawdzić, czy podaje je na ciepło, jak angielskie piwa), wycofał piwa niemieckie, a Jägermeistera zastąpił lokalną podróbką. Pffu!
WWW.ANDRZEJNARTOWSKI.PL