Preludium do letniej hossy?

Dopiero 13 lipca rozpoczyna się w USA sezon publikacji raportów kwartalnych spółek, który zazwyczaj pomaga obozowi byków

Aktualizacja: 30.06.2021 09:54 Publikacja: 30.06.2021 05:00

Piotr Kuczyński, ekonomista

Piotr Kuczyński, ekonomista

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Najważniejsze w końcu czerwca miały być dwa wydarzenia: zakończenie dwudniowego posiedzenia FOMC i spotkanie Joe Biden – Władimir Putin. Spotkanie było dużo krótsze od tego, co zapowiadano. Z konferencji przywódców po szczycie można wywnioskować, że wszystkie problemy zrzucili na swoje służby, które mają podjąć rozmowy. Chodziło według mnie o dwie sprawy: o pokazanie, że kanały do dyskusji nie są zamknięte, i o otwarcie dróżki, która może docelowo wyciągnąć Rosję z orbity Chin. Według mnie to Chiny były powodem tego spotkania, o czym oczywiście wcale się nie mówiło.

Jeśli chodzi o posiedzenie FOMC, to okazało się, że pojawiła się (mała) niespodzianka, bo Fed zaostrzył ton i stał się bardziej „jastrzębi", niż widać to było na marcowym wykresie poglądów członków FOMC (tzw. dot plot), i bardziej optymistyczny, jeśli chodzi o prognozy dotyczące gospodarki. Szczególnie zwraca uwagę zmiana prognoz, jeśli chodzi o inflację PCE z przedziału 2,2–2,4 proc. do 3,1–3,5 proc.

To, że do końca 2023 r. (to nie pomyłka – za dwa lata) oczekiwane są dwie podwyżki stóp (do 0,5 proc.), jest według mnie żadnym wydarzeniem. Najpewniej tych podwyżek będzie zresztą więcej. Nie jest też wydarzeniem to, że Fed zaczął rozważać podjęcie dyskusji na temat zmniejszania zakupów na rynku aktywów (redukcja QE, czyli tzw. taper). Jerome Powell, szef Fedu, powiedział wręcz, że „możecie myśleć o tym posiedzeniu jako o mówieniu-o-mówieniu-o-posiedzeniu, na którym będzie rozważana sprawa zmniejszenia zakupów".

W sumie nic nowego, a jednak reakcja rynku obligacji i walutowego oraz złota była gwałtowna. Czy naprawdę gracze oczekiwali, że gospodarka będzie się bardzo szybko rozwijała, administracja Bidena wrzuci w nią 6 bilionów dolarów, a Fed będzie stał z boku, nic nie robił i pozwalał na potężny wzrost inflacji? Chyba tylko kompletnie niemyślący człowiek mógł tak zakładać.

Skąd więc miejscami absurdalne zachowanie rynków finansowych? To była normalna reakcja rynku, któremu dano pretekst do (niewielkiej) korekty. Oczywiście analitycy i komentatorzy starają się to jakoś wytłumaczyć, ale to tłumaczenie przypomina kawał o analitykach, którzy zachowania rynku nie rozumieją, ale wytłumaczyć je potrafią.

Najbardziej zabawne tłumaczenia dotyczyły zachowania rynku obligacji, gdzie krótki koniec krzywej rentowności mocno rósł, a długi spadał. Tłumaczono to tym, że gracze oczekują pogorszenia sytuacji gospodarczej na skutek podwyżek stóp. Według mnie po prostu na wszelki wypadek kapitały uciekały do bezpiecznej przystani, którą z przyzwyczajenia znajdowały w obligacjach o dłuższym terminie zapadalności.

Akcje (szczególnie Nasdaq, bardziej nieodporny na wzrost stóp) ucierpiał nieznacznie, a potem z impetem ruszyły na północ, ustanawiając (wraz z indeksem S&P 500) nowe szczyty. Rynek akcji potwierdzał, że gracze zdecydowanie wrócili do sektora „growth" (skończyło się mówienie o rotacji do „value") i to, że jak mówi powiedzenie Wall Street, „nie należy grać na krótko na nudnym ryku" („don't short a dull market").

Duży spadek kursu EUR/USD był łatwy do wytłumaczenia – zbyt wiele było długich pozycji na tej parze (nawet Goldman Sachs grał na zwyżki i już traci), co prowadziło do ich zamykania, co z kolei zwiększało skalę spadku. Reszta reakcji rynków (duże spadki cen surowców i złota) to pochodna tych czynników.

W Polsce jak zwykle wygasanie linii kontraktów (18.06) wykrzywiło obraz rynku i kolejny tydzień miał pokazać, gdzie tak naprawdę jest nasz rynek. Pokazał. W czwartek 24.06, kiedy na rynek dotarły informacje, zgodnie z którymi KNF zezwoliła bankom na wypłacanie dywidend w warunkach zgodnych z tymi obowiązującymi w 2018 r., WIG20 z dużą pomocą banków zyskał 1,76 proc. i pokonał poziom, którego od 31 maja trzy razy nie był w stanie pokonać (w cenach zamknięcia sesji). W ten sposób krótkoterminowy trend horyzontalny tego indeksu skończył się wybiciem, czyli sygnałem kontynuacji hossy.

Po tych wszystkich zawirowaniach (nadmiernych) po posiedzeniu FOMC będziemy mieli sytuację, w której gracze będą udawali, że wszystko jest już zdyskontowane. Fed będzie normalizował politykę monetarną w ślimaczym i przewidywalnym tempie i nic już rynkowi akcji nie grozi. To sprzyja bykom, ale prawdą jest też, że trudno będzie teraz o nowe impulsy, więc może powrócić nudny rynek.

Dopiero 13 lipca rozpoczyna się w USA sezon publikacji raportów kwartalnych spółek, który zazwyczaj pomaga obozowi byków. Tak więc można oczekiwać gry pod wyniki spółek, a przed kolejnym posiedzeniem FOMC (27–28.07), czyli praktycznie po sezonie raportów kwartalnych, można oczekiwać jakiejś korekty (bo może Fed czymś zaskoczy?). GPW, jak było widać, chciała kontynuowania zwyżek, więc zakładam, że nas też czeka letnia hossa.

Felietony
Pora obudzić potencjał
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie
Felietony
Przyszłość płatności bankowych w Polsce