Najważniejsze w końcu czerwca miały być dwa wydarzenia: zakończenie dwudniowego posiedzenia FOMC i spotkanie Joe Biden – Władimir Putin. Spotkanie było dużo krótsze od tego, co zapowiadano. Z konferencji przywódców po szczycie można wywnioskować, że wszystkie problemy zrzucili na swoje służby, które mają podjąć rozmowy. Chodziło według mnie o dwie sprawy: o pokazanie, że kanały do dyskusji nie są zamknięte, i o otwarcie dróżki, która może docelowo wyciągnąć Rosję z orbity Chin. Według mnie to Chiny były powodem tego spotkania, o czym oczywiście wcale się nie mówiło.
Jeśli chodzi o posiedzenie FOMC, to okazało się, że pojawiła się (mała) niespodzianka, bo Fed zaostrzył ton i stał się bardziej „jastrzębi", niż widać to było na marcowym wykresie poglądów członków FOMC (tzw. dot plot), i bardziej optymistyczny, jeśli chodzi o prognozy dotyczące gospodarki. Szczególnie zwraca uwagę zmiana prognoz, jeśli chodzi o inflację PCE z przedziału 2,2–2,4 proc. do 3,1–3,5 proc.
To, że do końca 2023 r. (to nie pomyłka – za dwa lata) oczekiwane są dwie podwyżki stóp (do 0,5 proc.), jest według mnie żadnym wydarzeniem. Najpewniej tych podwyżek będzie zresztą więcej. Nie jest też wydarzeniem to, że Fed zaczął rozważać podjęcie dyskusji na temat zmniejszania zakupów na rynku aktywów (redukcja QE, czyli tzw. taper). Jerome Powell, szef Fedu, powiedział wręcz, że „możecie myśleć o tym posiedzeniu jako o mówieniu-o-mówieniu-o-posiedzeniu, na którym będzie rozważana sprawa zmniejszenia zakupów".
W sumie nic nowego, a jednak reakcja rynku obligacji i walutowego oraz złota była gwałtowna. Czy naprawdę gracze oczekiwali, że gospodarka będzie się bardzo szybko rozwijała, administracja Bidena wrzuci w nią 6 bilionów dolarów, a Fed będzie stał z boku, nic nie robił i pozwalał na potężny wzrost inflacji? Chyba tylko kompletnie niemyślący człowiek mógł tak zakładać.
Skąd więc miejscami absurdalne zachowanie rynków finansowych? To była normalna reakcja rynku, któremu dano pretekst do (niewielkiej) korekty. Oczywiście analitycy i komentatorzy starają się to jakoś wytłumaczyć, ale to tłumaczenie przypomina kawał o analitykach, którzy zachowania rynku nie rozumieją, ale wytłumaczyć je potrafią.