Swoją wstrzemięźliwość wiążę z tym, że na razie strategia jest dokumentem dość ogólnym, co zresztą nie jest jego wadą. Dobrze, że mamy krótki, spójny i przejrzysty dokument. Ale zanim się nie dowiemy, jaką treścią zostanie wypełniony, nie możemy ocenić jego jakości. Ponadto widziałem już niejedną strategię, która nie doczekała się implementacji. Niemniej niezależnie od tych zastrzeżeń sam fakt powstania takiego dokumentu wprowadza nową jakość na rynku.
Warto zatem się zastanowić, jakie czynniki będą istotne dla realizacji celów strategii. Na pewno najważniejszym krokiem milowym będzie doprecyzowanie tych celów poprzez opracowanie przewidzianych planów wdrożenia. Widzę tu trzy obszary potencjalnych zagrożeń. Po pierwsze, co w tych planach się znajdzie? Czy będą to działania rzeczywiście sprzyjające rozwojowi rynku czy rozwojowi UKNF? Po drugie, jak będą realizowane cele ustawowe, dla których nie przewiduje się stworzenia planów wdrożenia? Jak zatem będą realizowane kluczowe cele: „Rynek finansowy funkcjonuje prawidłowo", „jest bezpieczny", „cieszy się zaufaniem", „interesy uczestników rynku finansowego są chronione", bez stosownych planów? Czy nie padną one ofiarami realizacji tych celów, gdzie zostaną określone szczegółowe plany wdrożenia i mierniki ich realizacji? Po trzecie wreszcie, czy w cztery lata możliwa jest realizacja aż 26 celów? Oczywiście nie są to cele w pełni rozłączne, często jedno działanie sprzyjać będzie realizacji kilku celów, jednak tak daleko idąca dezagregacja celów może prowadzić do rozmycia najważniejszych wątków.
Przechodząc do kwestii merytorycznych, najbardziej w strategii brakuje mi wyeksponowania jako beneficjentów ostatecznych konsumentów usług finansowych, czyli w przypadku rynku kapitałowego – inwestorów. Być może nie jest to potrzebne, gdyż każde działanie UKNF nakierowane będzie na spełnianie (bezpośrednio lub pośrednio) ich potrzeb. Ale w praktyce dopiero na etapie tworzenia planów wdrożenia (lub jeszcze później) dowiemy się, czy np. realizacja celu dotyczącego walki z nadużyciami będzie prowadzić do polepszenia czy też do pogorszenia sytuacji inwestorów.
Niemniej, nawet jeśli potrzeby detalicznych uczestników rynku finansowego „zaszyte" zostały w strategii, to warto by było jako jeden z celów jasno wyartykułować potrzebę konkurencji UKNF o inwestorów. Chodzi o to, aby pracownicy UKNF mieli pełną świadomość, że ich zadaniem jest tworzenie takich ram prawnych i organizacyjnych, aby zachęcać inwestorów do wybrania rynku regulowanego. Że nie chodzi o stworzenie takiego rynku regulowanego, na którym inwestorzy nie mogą stracić, tylko takiego, który jest równie przyjazny dla użytkownika jak nieregulowany.
Sytuacja, w której łatwiej jest dokonywać transakcji poza rynkiem regulowanym niż na rynku przewidzianym dla nieprofesjonalnych inwestorów, jest przecież kuriozalna. Jeśli nabycie bezpiecznych instrumentów na rynku regulowanym wymaga przebrnięcia przez skomplikowaną procedurę, a z drugiej strony, „inwestując" w bardzo ryzykowne instrumenty, można w ciągu minut stracić oszczędności całego życia, to przecież oznacza, że inwestorzy nie są chronieni. Szerzej pisałem o tym w tekście „Ratownik jednej plaży" („Parkiet", 17.05.2018)