W I połowie września poznaliśmy miesięczne dane o bilansie płatniczym za lipiec opublikowane przez NBP. Sporym zaskoczeniem okazał się wysoki ujemny wynik salda obrotów towarowych. Ponieważ saldo to pokazuje wyniki eksportu i importu, zatem ujemny wynik oznacza nadwyżkę importu nad eksportem. Otóż w lipcu saldo obrotów towarowych było ujemne po raz pierwszy od kwietnia 2020 r., czyli praktycznie od początku ograniczeń w funkcjonowaniu gospodarki będących skutkiem epidemii. Jednakże zaskoczeniem jest nie tyle sam ujemny wynik tego salda, ile jego skala. Nadwyżka importu nad eksportem w lipcu wyniosła aż 3,259 mld zł.
Ostatni raz na tak wysokim minusie saldo obrotów towarowych znajdowało się w grudniu 2014 r. NBP w swoim komentarzu do danych jako przyczynę podaje rosnące ceny importowanej ropy naftowej, które wzrosły w lipcu o prawie 70 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku wcześniejszego. Innym czynnikiem, na który bank centralny zwrócił uwagę jest znaczący przywóz przetworzonych dóbr pośrednich, które stanowią ponad połowę wartości importu. Z kolei tak wysoki poziom wartości importu w tej kategorii wynika z utrzymywania się wzrostowej tendencji w eksporcie krajowych wyrobów charakteryzujących się wysokim udziałem zagranicznej wartości dodanej. Dodatkowo niektóre z tych dóbr pośrednich mocno zdrożały w wyniku pandemicznych ograniczeń na rynkach światowych.
Są to na przykład takie dobra jak części do odbiorników telewizyjnych, rod stosowany w produkcji katalizatorów czy amalgamaty wykorzystywane przy produkcji baterii samochodowych. W efekcie wraz z ożywieniem i otwarciem gospodarki po okresie zamknięcia rosną inwestycje związane z odbudową sprzedaży na rynki zagraniczne, a wraz z nimi rośnie import zaopatrzeniowy. Już w danych za I kwartał tego roku wyraźnie widoczny był wzrost importu dóbr inwestycyjnych. W ten sposób dochodzimy do potwierdzenia znanej od dawna prawdy o tym, iż polskie inwestycje wciąż pozostają importochłonne. Mechanizm ten działa w ten sposób, iż wraz z ożywieniem popytu na rynkach zagranicznych krajowe firmy zaczynają rozbudowywać potencjał wytwórczy, co przekłada się na wzrost importu. Wzrost inwestycji w II kwartale bieżącego roku potwierdzony jest przez bardzo silną dynamikę wzrostu importu w tym samym okresie.
W tym kontekście miesięczne dane NBP o wielkości importu nabierają szczególnego znaczenia, gdyż są to pierwsze oficjalne dane dostępne na rynku za dany miesiąc. Na podstawie danych za lipiec można wysnuć ciekawe wnioski odnośnie do wielkości inwestycji w III kwartale. Wynika z nich, że gdyby tendencja z lipca utrzymała się w kolejnych miesiącach, mielibyśmy w III kwartale kolejny po II kwartale dwucyfrowy wzrost dynamiki importu. Jednak na poziomie około dwukrotnie niższym aniżeli odnotowany w II kwartale.
Spadek dynamiki wzrostu wynika po prostu ze statystycznego efektu niskiej bazy z ubiegłego roku. Rok wcześniej w II kwartale wolumen importu osiągnął historycznie niskie poziomy, stąd w bieżącym roku tak wysoka dynamika wzrostu. W lecie ubiegłego roku import już wyraźnie odbił, dlatego dynamika jego wzrostu w bieżącym roku siłą rzeczy musi zdecydowanie spaść w stosunku do II kwartału. A to może oznaczać prawdopodobnie kolejny kwartał rozczarowującego wzrostu inwestycji. Przypomnijmy, że w okresie kwiecień–czerwiec inwestycje wzrosły zaledwie o 5 proc. wobec oczekiwań rynkowych na poziomie blisko 11 proc.