Ostatnio, w połowie września, pisałem, że zasada „kupuj spadki" w USA nie umarła, i właśnie w połowie września widać było, jak giełdy akcji czekają na zwrot na Wall Street i powrót do zwyżek indeksów. Pisałem też, że co prawda, wrzesień statystycznie jest w USA najgorszym miesiącem dla akcji, ale wiadomo jak to jest ze statystyką. Ten tekst piszę na dwa dni przed końcem września, kiedy miesiąc przynosi jeszcze straty na Wall Street. Ostatnio małą stratą zakończył się styczeń 2021.
W II połowie miesiąca mówiono przede wszystkim o problemach Evergrande Group i o posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Komentatorzy oczywiście pisali o dyżurnym „zagrożeniu", czyli tym razem właśnie o problemach Evergrande. Jak nie pandemia i wariant Delta to Evergrande – zawsze to fajnie jest mieć dyżurne wyjaśnienie.
Co prawda należności grupy są olbrzymie (300 mld USD, czyli 2 proc. produktu krajowego brutto Chin), ale uważam, że problem Evergrande światowym giełdom i globalnym gospodarkom nie zaszkodzi. Zapewne nie zaszkodzi też Chinom, a danie po łapach deweloperom w tym kraju przyda się, bo hossa na ich rynku nieruchomości od lat już niepokoi. Chiński rząd w zaprzyjaźnionych mediach informował, że ratować Evergrande nie będzie i zapewne tak zrobi, jeśli chodzi o bezpośrednią pomoc spółce, ale jestem pewien, że w razie problemów wyratuje chiński system bankowy.
Porównywanie problemów Evergrande do Lehman Brothers w 2008 r. jest nieporozumieniem (coraz więcej dużych banków inwestycyjnych z Citigroup na czele tak twierdzi), ale jako pretekst do przedłużenia korekty problem tej spółki nadawał się znakomicie. Tak zresztą jak i powoływanie się na kolejną falę pandemii.
Korekta po prostu rynkowi w USA się należała, bo akcje są potężnie przewartościowane, czekano na komunikat FOMC, wrzesień statystycznie jest słabym miesiącem dla giełd, problemy z limitem zadłużenia USA coraz wyraźniej rosną, rosną też problemy z uchwaleniem pakietów pomocy przez Kongres. Powodów do korekty nie brakowało.