Pandemia bardzo mocno przeorała preferencje odbiorców, łańcuchy dostaw, a niekiedy wręcz modele biznesu. Choć przed nami szczyt kolejnej fali, warto już teraz się zastanowić, jak może wyglądać rzeczywistość gospodarcza po powrocie do tzw. nowej normalności, jeśli to kiedykolwiek nastąpi.
Zdołaliśmy już poznać bezpośrednie skutki pandemii. Część spółek czy wręcz branż miała rekordowe wyniki finansowe in plus lub in minus, przy czym część z tych na minusie już nigdy się nie podniesie. Główną przyczyną tych rekordów była zmiana preferencji odbiorców, wynikająca z kolei ze zmienionej sytuacji – niektóre produkty na co dzień mało wartościowe okazały się na wagę życia. I w drugą stronę – część produktów, a zwłaszcza usług, okazała się w warunkach pandemicznych niepotrzebna lub niemożliwa do konsumpcji.
Innym dużym problemem było zawieszenie łańcuchów dostaw. Procesy, które pieczołowicie przez lata były dopieszczane, aby stworzyć idealne połączenie minimalizacji zapasów z zapewnieniem dostępności surowców i części, z dnia na dzień zupełnie się posypały. O ile można było przewidywać problemy z dostawami z dalekiej Azji, o tyle zamknięcie granic w ramach UE było najczarniejszym łabędziem od lat. Biorąc to pod uwagę, jestem pełen podziwu, jak łagodnie przebiegło zderzenie otwartej gospodarki z zamknięciem świata.
Oczywiście zderzenie to było łagodzone bezprecedensowymi programami pomocowymi. Pozwoliły one przetrwać, choć na drugim końcu tego kija czają się aż dwa problemy. Po pierwsze, jako społeczeństwo będziemy musieli pokryć koszty tych działań. Po drugie, uruchomienie takich programów (choć jak najbardziej słuszne) w niektórych przypadkach nie tyle rozwiązało problemy, ile raczej je przesunęło w czasie i przestrzeni, powodując różnego rodzaju kumulacje, z którymi będziemy się zmagać wraz z upływem różnego rodzaju terminów ochronnych. I niewykluczone, że część przedsiębiorstw ratowanych w trudnych czasach pandemii pociągnie za sobą podmioty, które wydawało się, że pandemię przetrwały w niezłej kondycji.
Pora zatem się zastanowić, jak w przyszłości wyglądać będzie rzeczywistość gospodarcza. Czy w ogóle możliwy jest powrót do „normalności", jaką znamy sprzed lat? Czy dziś odpowiedzialny menedżer podejmie decyzję, która może skutkować tym, że trzeba np. wstrzymać produkcję samochodów, bo brakuje jednego (w normalnych warunkach taniego i dostępnego) elementu? Czy może w prowadzenie działalności gospodarczej wpisać trzeba będzie na trwałe dodatkowy element niepewności związany np. z zagrożeniem zamykania granic? I może w danej branży funkcjonować będą dwa różne modele biznesowe – jeden „stary", czyli oparty na długim łańcuchu tanich dostaw, a drugi „nowy" (choć w zasadzie byłby to powrót do przeszłości sprzed rewolucji transportowej) współpracujący z dostawcami z najbliższej okolicy? Ten pierwszy będzie tańszy, ale obarczony większym ryzykiem i wyższymi kosztami środowiskowymi. Ten drugi – droższy, ale pewniejszy i bardziej ekologiczny.