Przepisy dotyczące nabywania znacznych pakietów akcji skupiają w sobie największe wyzwania regulacyjne. Muszą one jakoś wyważyć ex ante interesy grup akcjonariuszy i dodatkowo przewidzieć wszelkie możliwości obchodzenia regulacji za pomocą coraz bardziej wyrafinowanych instrumentów i rodzajów transakcji. Dlatego w żadnym kraju przepisy te nie są idealne, a tym bardziej idealnie nie funkcjonują.
W swoim życiu zawodowym miałem przyjemność przeanalizować rozwiązania dotyczące nabywania znacznych pakietów akcji w kilkudziesięciu krajach. Fundamenty wszędzie były podobne, a różnice były odzwierciedleniem bagażu doświadczeń w obchodzeniu przepisów. Fundamenty dotyczyły przejrzystości (obowiązek ujawnienia stanu posiadania po przekroczeniu określonego progu) oraz możliwości wyjścia z inwestycji w przypadku przejęcia spółki (realizowanej poprzez obowiązek ogłoszenia wezwania przez akcjonariusza przejmującego kontrolę).
Pozostałe kwestie mocno się różniły również w tak istotnych obszarach, jak możliwości ustawowego wyłączenia różnego rodzaju ograniczeń uniemożliwiających dokonanie przejęcia, nawet jeśli byłoby ono korzystne dla spółki i jej akcjonariuszy mniejszościowych. Najwięcej różnic dotyczyło jednak rozwiązań dotyczących przeciwdziałania obchodzenia tych regulacji, w tym w szczególności za pomocą mechanizmów, dzięki którym nie pojawiał się obowiązek ogłoszenia wezwania, względnie możliwe było przeprowadzenie wezwania po niższej cenie.
W tym kontekście należy pozytywnie ocenić proponowanie zmiany ustawowe utrudniające niesprawiedliwe dokonywanie przejęć pośrednich. Dzięki nowelizacji cena minimalna w wezwaniu będzie uwzględniać również akcje nabyte pośrednio. Daleki jestem od stwierdzenia, że tych przepisów nie da się obejść, ale przynajmniej nie będzie to aż tak proste jak dotychczas.
Z drugiej strony jednak projekt nowelizacji wprowadza dwie zmiany bardzo istotnie obniżające poziom ochrony inwestorów. Pierwsza z nich to podniesienie progu (z 33 do 50 proc.), po którym powstaje obowiązek ogłoszenia wezwania. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że wobec rozproszonego (choćby tylko częściowo) akcjonariatu spółki giełdowej do przejęcia kontroli nie trzeba przekraczać 50 proc. głosów.