Najwięcej nieporozumień dotyczy funkcji spółki określanej mianem CSR, corporate social responsibility. Wrzuca się tutaj do jednego worka wiele różnych spraw, a przy okazji wykreowano nową specjalizację badawczą mającą objąć je wszystkie. Szyldem CSR przykrywa się nie tyle konkretne aspekty działalności spółki, ile strumienie jej wydatków kierowanych na rozmaite cele. W istocie chodzi o dysponowanie pieniędzmi akcjonariuszy często bez ich zgody, a nawet wiedzy. Część środków wyciekających ze spółki wpada do Czarnych Dziur – używam tu wielkich liter, wszak chodzi o wielkie pieniądze. Ujawnianie rozmiaru i struktury wydatków skłoni spółki do kierowania się opiniami akcjonariuszy i do przeciwdziałania nadużyciom.
Wspomniana zasada 1.5. Dobrych Praktyk Spółek Notowanych na GPW 2021 przewiduje ogłaszanie przez spółkę zestawienia wydatków (ponoszonych przez nią samą oraz przez podmioty z jej grupy) na cele spoza podstawowej działalności, wraz z dokonywaną przez radę nadzorczą oceną zasadności tych wydatków. Zasada wymienia na przykład wspieranie kultury, sportu, instytucji charytatywnych, mediów, organizacji społecznych lub związków zawodowych. Są to cele chwalebne, społecznie pożyteczne, przeto nie ma powodów do ukrywania przez akcjonariuszami i owych godnych celów, i przypisanych im kwot.
Z moich obserwacji wynika, że czasem spółce łatwiej jest wesprzeć szlachetne cele, niż otwarcie to ogłosić. Przed blisko dwudziestu laty wydawałem tygodnik o tematyce finansowej. Banki nie były jeszcze przygniecione ciężarem kolejnych podatków, hojnie wpierały kulturę, być może w sumie świadczyły na nią więcej niż rząd. Prowadziliśmy akcję „Kulturalne pieniądze" mającą opisywać zasługi instytucji finansowych na rzecz kultury narodowej. Napotykaliśmy na znaczne trudności w pozyskiwaniu informacji (nie chodziło o konkretne kwoty) dotyczące tej szlachetnej działalności. Pieniądze były bardzo kulturalne, za to rzecznicy prasowi opryskliwi i trudno uchwytni.
Kultura bywa uważana za środowisko uczciwe i czyste, natomiast sport – niekoniecznie. Lecz jest to środowisko potrzebujące wsparcia nie tylko ze strony resortu, lecz także biznesu. Finansowanie przez spółki związków zawodowych jest praktyką powszechną, zrozumiałą w obliczu mnogości związków zrzeszających coraz mniej licznych członków, przeto niezdolnych do utrzymania ze składek swoich siedzib i działaczy (kiedyś pisałem o spółce finansującej ze swojej szkatuły 103. etaty związkowe). Oczywiście płacą za to spółki, ale nikt nie wie ile. Niektóre spółki rozwijają szlachetną działalność charytatywną bądź wspierają zajmujące się nią instytucje. Inne dotują działalność mediów niezdolnych do samodzielnego utrzymania się na konkurencyjnym rynku. Nie chodzi o sens lub bezsens zamieszczania w danych mediach płatnych reklam, by odwdzięczały się chwaleniem spółki lub umieszczaniem zdjęcia prezesa na okładkach – tego, niestety, wyplenić się nie da, to materia etyki, nie corporate governance. Lecz wiele czasopism specjalistycznych nie mogłoby spełniać swoich misji, gdyby nie dotacje patronujących im spółek. Im więcej światła skierujemy na wydatki spółek, tym rynek będzie bardziej przejrzysty i uczciwy.