Od lat kwestionowaliśmy wiele unijnych rozwiązań regulacyjnych, w szczególności jednolite określenie wymogów niezależnie od specyfiki rynków. Różnice między rozmiarami spółek czy kulturą egzekwowania prawa są na tyle duże, że stworzenie równych warunków konkurencji wymaga zastosowania zasady proporcjonalności na każdym szczeblu stanowienia i egzekwowania prawa.
Nadmiarowe regulacje w największym stopniu dotykały rynku polskiego, gdyż jest to najmniejszy z realnie funkcjonujących rynków kapitałowych w ramach UE. Większe spółki i rynki były w stanie długo operować pomimo dużego obciążenia regulacyjnego, ale w normalnych warunkach biznesowych. Kiedy te warunki– w wyniku pandemii – uległy zmianie, kwestie, które wcześniej jak przez mikroskop mogliśmy oglądać w odniesieniu do mikrospółek, zaczęły być zauważalne także dla innych podmiotów. Stąd wysyp różnego rodzaju opracowań wskazujących na konieczność zmiany podejścia regulacyjnego w ramach UE (szerzej pisałem o tym na łamach kwartalnika „Akademia Parkietu" 9 grudnia).
Najnowszą inicjatywą będącą pokłosiem tych raportów jest bardzo szeroko zakrojone badanie dotyczące absolutnie fundamentalnych kwestii związanych z notowaniem spółek w ramach konsultacji Listing Act. Obejmuje ono kwestie wręcz filozoficzne (na ile regulacje spełniają swoje zadanie), ale też wiele zagadnień szczegółowych, w tym związanych z wchodzeniem na rynek kapitałowy (głównie w odniesieniu do regulacji prospektowych) oraz z obecnością na rynku (regulacje MAR, MiFID II, Transparency, Listing).
Dokument konsultacyjny jest dość obszerny (70 stron) i zawiera aż 109 pytań, przy czym część z nich to pytania „wielopiętrowe", więc w praktyce jest to bliżej 150 obszarów, do których należałoby się odnieść. Z oczywistych względów trudno oczekiwać, aby krajowi emitenci (głównie spółki małe i średnie) znaleźli czas i zasoby na tak gruntowną analizę. Dlatego Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych uruchomiło proces konsultacji „zwartych". Obejmują one zaledwie 24 dziedziny uznane przez nas za najważniejsze. Dotyczą przede wszystkim kosztów związanych z notowaniem oraz regulacji MAR.
Ten pierwszy wątek jest o tyle istotny, że w powszechnej świadomości koszty ponoszone przez spółki w związku z notowaniem obejmują jedynie opłaty na rzecz giełdy, centralnego depozytu i nadzorcy. Tymczasem – jak wynika z pilotażowego badania przeprowadzonego przez SEG – rzeczywiste koszty finansowe są około 10 razy wyższe, a dodatkowo mamy do czynienia z wieloma niewymiernymi kosztami związanymi z prowadzeniem biznesu na dużo wyższym poziomie przejrzystości niż nienotowani konkurenci. Badanie to będzie kontynuowane i mam nadzieję, że do uwag SEG-u będziemy w stanie załączyć jego wyniki na tyle reprezentatywne i poprawne merytorycznie, że adresaci nie będą mogli nie wziąć ich pod uwagę.