Tym samym gdański koncern nie poprzestaje na zmniejszeniu przyszłych obciążeń wynikających z warunków kontraktów zawartych przed laty z producentami zielonej energii (to załatwia poselska nowela ustawy o OZE z lipca br.). Liczy też na odzyskanie już wypłaconych należności.
Energa zapowiedziała postępowania sądowe i arbitraże przeciw wytwórcom i sprzedawcom zielonego prądu, ale też bankom – cesjonariuszom.
W grze duże pieniądze
Umowy długoterminowe na zakup certyfikatów (czasem też energii) stanowiły zabezpieczenie kredytów na inwestycje. – Włączenie do procesu instytucji finansowych to zabieg czysto formalny. Ich pominięcie groziłoby odrzuceniem pozwów – mówią dwa źródła zbliżone do sprawy.
Chodzi o duże pieniądze. Sama Energa szacuje pozytywny wpływ swojej decyzji na ok. 110 mln zł w 2018 r., zaś w pozostałym okresie obowiązywania umów – na ok. 2,1 mld zł.
„Wyliczenia opierają się na założeniu wolumenu sprzedaży (19 TWh w 2016 r.) oraz poziomu jednostkowej opłaty zastępczej (uiszczają je przedsiębiorstwa energetyczne, które nie wywiązują się z tzw. zielonego obowiązku – red.) w wysokości 43 zł/MWh w całym okresie obowiązywania umów" – wskazała spółka w raporcie.