To olbrzymi potencjał: w Polsce użytki rolne rozciągają się na 18,87 mln ha, to ponad 60 proc. powierzchni kraju. – Nawiązanie współpracy z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa stwarza perspektywę rozwoju wielkoobszarowych farm fotowoltaicznych – deklaruje wiceprezes ds. finansowych koncernu Enea, Jarosław Orłowski, w rozmowie z portalem wnp.pl. – W zasobach KOWR jest około 1,5 mln hektarów gruntów, których część nie nadaje się do efektywnej produkcji rolnej. Jest to potencjał, który możemy wykorzystać do budowy farm fotowoltaicznych – dodaje.
Jak podkreśla Orłowski, zawarte oficjalnie dwa tygodnie temu porozumienie, otwiera drogę nie tyle do powstania kilku projektów fotowoltaicznych, ale całej sieci farm PV. Sygnatariusze mieliby w tym celu powołać spółkę celową, która pilotowałaby proces tworzenia farm na gruntach z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Choć pomysł wydaje się być zaaranżowaną przez polityków próbą ożywienia terenów wiejskich, w szczególności tych regionów, które nie podniosły się po upadku PGR w latach 90. – może się okazać strzałem w dziesiątkę. Jak twierdzą naukowcy z College of Agricultural Science Uniwersytetu Oregon w artykule opublikowanym w sierpniu na łamach magazynu „Nature", najwydajniejsze tereny na lokalizację farm PV to właśnie tereny uprawne, łąki oraz mokradła.
„Panele są najbardziej efektywne w miejscach o obfitym nasłonecznieniu, lekkim wietrze, umiarkowanych temperaturach oraz niskiej wilgotności" – wskazują badacze. „Te same warunki są optymalne dla upraw zbóż" – dorzucają.
Zgodnie z ich wyliczeniami, gdyby przeznaczyć zaledwie 1 proc. wszystkich terenów uprawnych na świecie na farmy fotowoltaiczne, można by w ten sposób zaspokoić w pełni globalne zapotrzebowanie na energię elektryczną. Problem jednak w tym, że nawet ten 1 proc. to wystarczająco dużo, by uruchomić na pewnym etapie rywalizację między sektorem rolniczym a energetycznym o dostępne grunty. W każdej szansie tkwi zatem i potencjalne zagrożenie.