Upalna końcówka czerwca przyniosła mocny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną. Na początku tego tygodnia w szczytach, a więc w okolicach godziny 13, zużycie energii przekraczało nawet 23,8 GW. To poziom bliski letniemu rekordowi, który wynosi 24,1 GW i padł 26 czerwca dwa lata temu. Prognozy operatora sieci wskazywały, że w tym tygodniu ta granica mogła być nawet przełamana.
Wysokie zapotrzebowanie latem związane jest m.in. z rozpowszechnieniem się klimatyzacji. – Według prognoz na najbliższe dni temperatura nie będzie już tak wysoka, a zatem i zapotrzebowanie na energię będzie niższe – przewiduje Maciej Wapiński z biura prasowego Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Bez obaw?
Operator uspokaja, że jest przygotowany na wzrost temperatury. – Na tegoroczne lato patrzymy z optymizmem, oczywiście umiarkowanym. Prognozy wyglądają dobrze i mamy wystarczający poziom rezerw, nie są spodziewane problemy bilansowe – zapewnia Wapiński. Dodaje, że operator ma do dyspozycji różne środki zaradcze, które pozwalają na zapewnienie stabilnej pracy systemu, gdyby wystąpiły trudności. Pomocne mogą być też podpisane umowy z sąsiednimi operatorami, dzięki którym możemy skorzystać z tzw. międzyoperatorskiego importu energii. To właśnie import prądu ratował nas przed blackoutem, gdy w maju tego roku, z powodu błędu pracownika, padła stacja Rogowiec, wyłączając w jednej chwili z sieci niemal całą Elektrownię Bełchatów.
W okresie letnim energetycy z obawą przyglądają się pracy bloków, pamiętając rok 2015, kiedy przez upały, susze i związany z tym niski stan wód w rzekach stare elektrownie węglowe mocno ograniczyły moce. W efekcie mieliśmy potężną lukę w systemie i wprowadzone po raz pierwszy od niemal trzech dekad tzw. stopnie zasilania.
W takiej sytuacji problemy z przywróceniem pełnej sprawności ma największy blok węglowy w Bełchatowie, który w maju został wyłączony z powodu pożaru taśmociągu transportującego węgiel. Jak poinformowała Polska Grupa Energetyczna, blok osiągnie pełną zdolność wytwórczą dopiero po 31 października.