Szeroki rynek warszawskiego parkietu jest w układzie korekty trendu wzrostowego już od dwóch tygodni. Schłodzenie jest naturalnym następstwem silnego rynku byka, ale w piątek doszło do swoistego zmrożenia. Informacja o tym, że w RPA wykryto nowy wariant koronawirusa, potencjalnie odporny na szczepionki, włączyła globalny tryb „risk off" i niemal wszystkie aktywa rynku kapitałowego zaczęły tracić. Bitcoin i ropa naftowa WTI taniały w piątkowe popołudnie nawet po blisko 8 proc., niemiecki DAX spadał o 3,3 proc., a S&P 500 o 1,9 proc. Na GPW blisko 80 proc. spółek notowało spadek cen, czego wypadkową było zejście WIG poniżej 66 500 pkt. Rynkowa korekta nabrała więc rozpędu i pojawiły się obawy, czy to aby nie początek końca hossy.
Patrząc na WIG czysto technicznie, te obawy są trochę na wyrost. Dlaczego? Otóż licząc od szczytu hossy do piątkowego minimum, WIG stracił 11,5 proc. Taka skala zniżki wciąż mieści się w kategoriach korekty długoterminowego trendu wzrostowego. Ponadto w piątek spadek zatrzymał się niemal w punkt na średniej z 200 sesji, a więc ruchome wsparcie, uznawane za granicę hossy/bessy, zostało, przynajmniej na razie, obronione. Jeśli natomiast spojrzeć na zachowanie oscylatorów – RSI i MACD – to widać już sygnalizację wyprzedania. RSI 14-sesyjny przyjmował w piątek wartość 20 pkt, co jest najniższym poziomem od roku. Zakładając cykliczność oscylatorów, WIG jest teraz w dobrym momencie do odbicia. W taki scenariusz wpisują się też statystyki historyczne. Przed nami bowiem grudzień, a więc jeden z najlepszych miesięcy roku. Średnia zmiana notowań WIG w tym okresie wynosi +3,64 proc. Pod tym względem lepiej wyglądają tylko styczeń, kwiecień i lipiec. Jeśli z danych historycznych wykluczymy wartości skrajne (wzrost WIG o 40,3 proc. w grudniu 1993 r. i spadek o 6,3 proc. w grudniu 2013 r.), to średnia wciąż jest wysoka i sięga 3 proc. Co więcej – na 30 lat w 20 przypadkach grudzień przynosił wzrost WIG, a w 10 spadek. To daje trafność na poziomie 66,7 proc. Z tego powodu mediana zmian jest wysoka i sięga 1,75 proc. Jeśli spojrzeć natomiast na uśrednione zmiany wzrostowych i spadkowych grudni, to wynik też faworyzuje stronę popytową: +7,1 proc. wobec -3,3 proc.
Skala spadku, cykliczność oscylatorów, obrona średniej z 200 sesji i statystyki dla grudnia sugerują, że nazywanie piątkowych wydarzeń cenową promocją spod znaku „Black Friday" wcale nie musiało być czarnym humorem. Ten optymizm wynika jednak wyłącznie z ilościowego podejścia do rynku. Patrząc przez pryzmat emocjonalnego ładunku piątkowych wydarzeń, należy zakładać, że wszystko będzie zależeć od dokładnej analizy nowego wariantu wirusa. W najbliższych dniach powinniśmy wiedzieć więcej o jego odporności na szczepionki. Im będzie ona mniejsza, tym bardziej uzasadniony będzie ów ilościowy optymizm.