Kontrolowany przez Jerzego Mirgosa Mirbud, przy wsparciu Ipopemy Securities, do 13 czerwca chce zakończyć przyspieszoną budowę księgi popytu na maksymalnie 18,35 mln akcji (prawie 17 proc. w podwyższonym kapitale). Firma chce zebrać pieniądze głównie na wejście na rynek infrastruktury kolejowej.
Dwie opcje w grze
Mirbud podał, że zidentyfikował kilka firm działających w tym segmencie budownictwa i niektóre wyraziły wstępne zainteresowanie prowadzeniem dalszych rozmów. Nakłady na przejęcie zostały oszacowane na 190–210 mln zł, niewykluczone jest posiłkowanie się finansowaniem zewnętrznym. W kwietniu przedstawiciele Mirbudu mówili o dwóch rozważanych scenariuszach: przejęciu mniejszego podmiotu lub zwiększeniu zaangażowania w giełdowy Torpol (Mirbud ma teraz 5,1 proc. akcji), którego 38 proc. akcji wartych prawie 310 mln zł ma państwo – przez Centralny Port Komunikacyjny.
– Nie wykluczamy dalszego zwiększania udziału w kapitale Torpolu, ale na dziś traktujemy to zaangażowanie jako inwestycję w instrumenty finansowe. W razie jakichkolwiek zmian będziemy informować o tym fakcie zgodnie z przyjętymi zasadami raportowania – mówi Paweł Bruger, rzecznik Mirbudu. Kiedy można się spodziewać realizacji „kolejowego” celu emisyjnego? Bruger mówi o 6–12 miesiącach. – W optymistycznym scenariuszu do końca tego roku – dodaje.
Drugi cel emisyjny to wzmocnienie pozycji na rynku budownictwa drogowego przez zakup czterech wytwórni mas bitumicznych do budowy dróg (w tym trzech mobilnych). Nakłady szacowane są na 20 mln euro (80–90 mln zł).
Ćwierć miliarda nakładów
– Mocną stroną segmentu kolejowego są przede wszystkim bardzo obiecujące prognozy długoterminowe, a z taką właśnie perspektywą patrzą władze Mirbudu – komentuje Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w firmie analitycznej Spectis. – Całkowite nakłady na infrastrukturę kolejową zaplanowane na lata 2024–2030 w ramach kilku publicznych programów inwestycyjnych wynoszą blisko 250 mld zł. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa z rządowymi programami, w zakładanej perspektywie są to kwoty zdecydowanie na wyrost, a ostateczne harmonogramy inwestycji znacząco się wydłużą. Wydatkowanie łącznie 250 mld zł nawet do 2040 r. i tak oznaczałoby przynajmniej podwojenie wartości rynku budownictwa kolejowego, który wciąż ma problemy z przebiciem poziomu 10 mld zł rocznie. Głównym minusem tej branży jest natomiast duży stopień uzależnienia od jednego zamawiającego, czyli PKP PLK, co jest szczególnie bolesne dla branży w okresie przejścia pomiędzy dwoma siedmioletnimi budżetami unijnymi – dodaje.