Efekty już są widoczne w wynikach spółki. W I kwartale sprzedaż zagraniczna skoczyła w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego o 58 proc., do 16,7 mln zł. Stanowi to już 35 proc. obrotów grupy. – Liczymy, że w tym roku optymalne dla spółki będzie osiągnięcie sprzedaży eksportowej na poziomie 40 proc. przychodów grupy, przy jednoczesnym wzroście wartości sprzedaży krajowej – zapowiada Karol Zarajczyk, wiceprezes Ursusa. Największe nadzieje spółka wiąże z ekspansją do Afryki, na Bałkany i na rynki wschodnie.
– Przejęcie w 2011 roku Ursusa, który w dawnych czasach był obecny w 120 krajach świata, oznacza próbę odbudowy potęgi tej firmy sprzed wielu lat – zauważa Rafał Irzyński, analityk Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Tymczasem notowania Ursusa w tym roku znacząco spadły. Od stycznia kurs spółki stracił 28 proc., spadając nawet poniżej 2,5 zł. Wpływ na to mogły mieć nie najlepsze kwartalne wyniki. Ursus zanotował bowiem 1,47 mln zł straty netto, podczas gdy przed rokiem miał 1,42 mln zł zysku. W tym samym czasie przychody spółki spadły o 16 proc., do 47,62 mln zł. Słaby wynik za I kwartał w głównej mierze spowodowany był przedłużającą się zimą, późniejszym rozpoczęciem prac polowych oraz opóźnieniami w weryfikacji wniosków o wypłaty środków unijnych dla rolników. – Mimo to powtórzenie w tym roku zeszłorocznych wyników, jak i możliwość ich poprawy, cały czas są w zasięgu spółki – podkreśla Zarajczyk.
Analitycy zwracają jednocześnie uwagę na duży poziom zadłużenia Ursusa. – Jeśli jednak spółce uda się zrealizować swoje zamierzenia, przy osiąganiu nawet kilkuprocentowej rentowności netto, wówczas obecny poziom wskaźników zadłużenia szybko się zmieni, a kapitalizacja szybko wzrośnie – zaznacza Irzyński.
W ubiegłym roku spółka sprzedała do sieci dilerskiej około 1 tys. ciągników marki Ursus. Zarząd planuje z roku na rok zwiększać tę liczbę. Za pięć lat spółka chce już sprzedawać 5 tys. ciągników rocznie w kraju i za granicą.