Na początku minionego roku zapowiadaliście, że w 2012 r. rozpoczniecie ofensywę. Kryzys w strefie euro zweryfikował jednak te oczekiwania. Kiedy sytuacja może się ustabilizować na tyle, że rzeczywiście będziecie mogli przyspieszyć rozwój?
Trudniejsze warunki rynkowe również stwarzają dobre dla nas okazje inwestycyjne. Dobrym tego przykładem była niedawna sprzedaż naszego amerykańskiego portfela nieruchomości. W tym roku chcemy kontynuować strategię budowania centrów handlu i rozrywki. Jesteśmy w fazie projektowania centrum w Łodzi. Do końca roku chcemy otrzymać pozwolenie na budowę. Wówczas prace ruszyłyby na początku 2013 r. Podobne plany mamy wobec galerii w Belgradzie. W tym wypadku również jesteśmy na etapie prac projektowych oraz uzyskiwania niezbędnych pozwoleń. Pod koniec tego lub na początku przyszłego roku planujemy również rozpoczęcie budów w dwóch rumuńskich miastach – Timisoarze oraz Bukareszcie.
Wierzymy, że tam, gdzie realizujemy projekty, jest zapotrzebowanie na centra handlowe. Na inwestycje decydujemy się bowiem dopiero wówczas, gdy poziom wynajęcia sięgnie co najmniej 45–50 proc. Drugim warunkiem jest oczywiście zapewnienie finansowania.
Czy finansowanie nie jest problemem? Banki wciąż nie patrzą przecież na deweloperów przychylnym okiem.
Rzeczywiście daleko jest do sytuacji z lat 2004–2007. Firmy z doświadczeniem i know-how otrzymują jednak kredyty. Najlepszym tego przykładem są dwa otwarte przez nas ostatnio centra handlowe – w Toruniu oraz w Kragujevac, w Serbii. W wypadku planowanych projektów również rozmawiamy z bankami. Widzimy ich zainteresowanie.