Elektrobudowa nie prowadzi już samodzielnie działalności, od maja produkcja rozdzielnic, a od czerwca obsługa kontraktów w branży energetycznej i przemysłowej są dzierżawione przez syndyka Zarmenowi za 0,78 mln zł miesięcznie (w tym opłaty i podatki). Głównym zadaniem kierującego firmą syndyka jest zatem spłacanie wierzycieli.

Nadzieją dla akcjonariuszy miało być przejęcie w maju funkcji w zarządzie przez grupę menedżerów, którzy nie zgadzali się z wnioskiem poprzedników, że jedynym wyjściem był wniosek o upadłość likwidacyjną. Nowa ekipa ma jednak ograniczone możliwości działania, bo Elektrobudową zarządza syndyk.

Prezes Elektrobudowy Maciej Giżyński przyznaje, że dopiero w tym tygodniu miał możliwość zapoznać się z dokumentami upadłościowymi, więc analiza zajmie co najmniej kilka dni. Prawie dokładnie dwa miesiące temu zostało złożone zażalenie na marcową decyzję sądu o upadłości likwidacyjnej – sprawa wciąż czeka na rozpatrzenie.

Dodajmy, że w połowie lipca z zasiadania w radzie nadzorczej zrezygnował bez podania przyczyn Krzysztof Kosiorek-Sobolewski, prezes Zrembu Chojnice, który nie należał co prawda do ekipy reformatorów, ale chciał służyć doświadczeniem wyniesionym z postępowania układowego Zrembu. Za to pod koniec lipca Cezary Kubacki, jeden z inicjatorów ratowania Elektrobudowy, członek rady nadzorczej delegowany do zarządu, sprzedał prawie 66 tys. akcji. W sprawozdaniu nie ma informacji, ile akcji znajduje się w rękach zasiadających we władzach spółki reformatorów.

W maju, na fali optymizmu związanego z obsadzeniem zarządu, kurs wzrósł z 1,9 do 3,96 zł. We wtorek zaliczył dołek 1,43 zł. W czwartek w trakcie sesji notowania rosły nawet o 6 proc., do 1,6 zł. ar