Trybunał badał pytania, z którymi zwrócił się do niego Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście.
Co rozstrzygał Trybunał
- Czwartkowy wyrok to kolejne potwierdzenie, że kredytobiorcy frankowi mają rację w sporach, które toczą z bankami w zakresie kredytów frankowych, w których znajdują się nieuczciwe zapisu umowne określające mechanizm ustalania kursu CHF przez banki. Trybunał przesądził, że tych zapisów nie można zastąpić jakimś innym miernikiem wartości np. kursem średnim NBP – tłumaczy „Parkietowi” zawiłości wyroku Wojciech Bochenek, radca prawny, wspólnik zarządzający kancelarii radców prawnych Bochenek i wspólnicy.
Tłumaczy, że niektóre sądy krajowe widziały możliwość, aby nieuczciwy kurs banku, zmienić właśnie na kurs średni NBP. – Dzisiejszy wyrok ucina takie możliwości. Nie daje sądom możliwości zastępowania nieuczciwego kursu banku innym miernikiem wartości. Trybunał wskazuje, że można go zastąpić tylko przepisem dyspozytywnym, czyli takim, który jest swoistym zamiennikiem danego postanowienia umowy. Niektóre sądu upatrywały, że kurs średni NBP mógłby być takim naturalnym zamiennikiem wypełniającym postała w umowie lukę – mówi Wojciech Bochenek.
Zwraca uwagę, że sądy te pomijają istotny aspekt, że artykuł 358 Kodeksu cywilnego, na który powołują się banki, odnosi się do zobowiązań pieniężnych zaciągniętych w walucie obcej. Tymczasem Sąd Najwyższy już kilkukrotnie wskazywał, że kredyty denominowane i indeksowane, nie są kredytami w walucie obcej. Są to kredyty udzielone w walucie polskiej. Artykuł ten nie ma więc do nich zastosowania.
- Trybunał Sprawiedliwości w uzasadnieniu swojego wyroku wskazał w czwartek, że w polskim porządku prawnym nie występuje przepis dyspozytywny, co ucina wszelkie spekulacje w zakresie możliwości skorzystania z kursu średniego NBP. Trybunału wyjaśnił też, że nie można usunąć tylko nieuczciwej części zapisów umowy, a pozostałą jej część zostawić w mocy. Uznał także, że nie możliwości modyfikacji treści umowy przez sąd, na podstawie dokonania wykładni woli stron. Czyli zbadać jaką wolą kierowały się strony zawierając umowę i na tej podstawie niejako sformułować treść postanowienia umownego na nowo, w sposób uczciwy – mówi Wojciech Bochenek. – Sąd krajowy, jeśli zweryfikuje, że umowa ma zapis nieuczciwy, to wszelkimi środkami prawnymi ma obowiązek doprowadzić do tego, żeby ten zapis nie wiązał konsumenta. Czyli, żeby konsument był w takiej sytuacji, jakby w dniu zawarcia umowy tego zapisu w ogóle nie było - dodaje.