Popyt na kredyty mieszkaniowe nie słabnie. We wrześniu klienci złożyli wnioski na kwotę o prawie 24 proc. wyższą niż rok temu – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej.
Produkt nie dla wszystkich
Podobne przyrosty notowano w sierpniu i lipcu, a przez osiem miesięcy tego roku sprzedaż hipotek wzrosła o 18,7 proc. i udzielono ich na kwotę 37,5 mld zł (liczba tych kredytów zwiększyła się o 9,3 proc., do 154,9 tys., więc nadal rośnie średnia wartość hipotek).
Wyraźnie jednak widać, że na tym rynku mocno aktywnych jest tylko parę spośród kilkunastu banków komercyjnych. W II kwartale sześć banków miało łącznie 88,7 proc. udziału w nowej sprzedaży – wynika z danych Ipopemy Securities. Jeszcze trzy lata temu sześć najbardziej aktywnych wtedy banków miało 82 proc. udziału, a pięć lat temu – 73 proc. Teraz prym wiodą PKO BP (29,1 proc. udziału w nowej sprzedaży), Pekao (18,1 proc.), ING BSK (16,7 proc.) i Santander Bank Polska (11,4 proc.), czyli najwięksi w Polsce. Mniejszy udział mają mBank (7,1 proc.) i Millennium (6,3 proc.).
– Ten swoisty oligopol to efekt postępującej konsolidacji polskiego rynku bankowego. Wynika z sytuacji makroekonomicznej i warunków działania banków, tzn. niskich stóp procentowych, rosnących wymogów kapitałowych i regulacyjnych. W takich warunkach lepiej radzą sobie duże banki, a hipoteka to produkt niskomarżowy i mrożący dużo kapitału na długi okres, więc małe banki, borykające się z niską rentownością lub niedoborami kapitału, nie sprzedają hipotek. Zamiast tego koncentrują się na produktach, które szybko rotują, nie angażują tak dużo kapitału i są wyżej rentowne, to np. kredyty konsumenckie czy faktoring – tłumaczy Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.
Hipotek od paru lat właściwie nie udziela już Getin Noble Bank, mający problemy z rentownością i kapitałami, nigdy na dużą skalę nie robił tego Handlowy, a banki spoza pierwszej dziesiątki nie dość, że mają niewielkie udziały w rynku, to często borykają się z problemami lub ich strategia nie zakłada sprzedaży hipotek na dużą skalę. Z biznesowego punktu widzenia dla banków nie jest to dobra sytuacja, bo wprawdzie kredyty mieszkaniowe są nisko rentowne, ale ich wartość jest duża i pozwala budować bilans, poza tym wiąże klienta z bankiem, który może mu sprzedać także inne produkty, np. kartę kredytową czy ubezpieczenie.