– W tym roku odbędą się wybory do europejskiego i polskiego parlamentu, więc wracają dyskusje i zwiększa się nieco ryzyko wprowadzenia ustawy frankowej. Trudno jednak przewidzieć, czy rzeczywiście tak się stanie. Nawet jeśli byłaby to nowelizacja ustawy o Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, zaproponowana przez prezydenta, nie byłoby to coś, co miałoby groźne konsekwencje dla sektora, który powinien sobie z tym poradzić. Po wycenach banków, które nie uwzględniają ewentualnych kosztów z tego tytułu, widać, że rynek zupełnie ignoruje to ryzyko – mówi Marta Czajkowska-Bałdyga, analityczka Haitonga. Mierzone wskaźnikiem C/Z wyceny Banku Millennium i mBanku, mających największy udział frankowych hipotek w portfelu, są podobne jak konkurencyjnych banków, a nawet wyraźnie wyższe niż Pekao i Aliora, które tych kredytów mają bardzo mało lub wcale.
– Nawet jeśli założymy, że banki będą płacić maksymalną stawkę, to w pierwszym roku wyniosłaby ok. 2,5 mld zł w skali sektora. To 17 proc. zysku netto sektora bankowego, więc nie jest to bardzo dużo i nie zagroziłoby stabilności ani nie uderzyło mocno w wycenę banków. Także akcja kredytowa nie powinna być zagrożona, bo kwota ta stanowi zaledwie nieco ponad 1 proc. kapitałów sektora bankowego. Gdyby składka była płacona także w kolejnych latach, miałaby jednocyfrowy wpływ na spadek wartości banków, bo co roku by malała i jej wpływ byłby mniejszy – wskazuje Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities.
W połowie ubiegłego roku było 482 tys. umów hipotek frankowych (kredyty te spłacało 838,2 tys. osób, głównie małżeństwa). Dobrowolnych przewalutowań jest jak na lekarstwo, mimo użytego przez regulatorów kija na banki w postaci wyższych wag ryzyka na hipoteki walutowe i wprowadzenia buforów kapitałowych obniżających dywidendy i rentowność ROE. Z naszej ankiety (przeprowadzonej w sierpniu wśród banków) wynika, że tylko 0,3 proc. wszystkich umów hipotek frankowych zostało od początku 2017 r. przewalutowane.
– O tak małej liczbie decyduje kilka czynników. Kredyty te dobrze się spłacają, w czym pomaga silna gospodarka i ujemne stopy w Szwajcarii. Poza tym politycy wciąż obiecywali wprowadzenie korzystnych dla klientów ustaw, więc mało kto godził się na przewalutowanie na warunkach rynkowych – wskazuje Jańczak.
Frankowych hipotek ubywa
Jego zdaniem systemowa ingerencja w portfel kredytów frankowych nie jest teraz konieczna. – Zarówno z punktu widzenia klientów, jak i samych banków, które teraz są znacznie bardziej odporne. Portfel tych kredytów jest coraz mniejszy, a bilanse banków coraz mocniejsze, więc skoro kilka lat temu poradziły sobie ze skokowym umocnieniem franka szwajcarskiego, to tym bardziej poradziłyby sobie teraz – mówi analityk Ipopemy. Wartość frankowych hipotek to 105 mld zł i w portfelu kredytowym brutto sektora bankowego ich udział wynosił na koniec listopada 9,6 proc., czyli najmniej, odkąd zaczęto na masową skalę ich udzielać (hipoteki te spłacają się w tempie ok. 7 proc. rocznie).
– Pozytywne jest to, że politycy podkreślają, iż ważna jest stabilność sektora finansowego, a sektor bankowy finansujący gospodarkę jest jego najistotniejszym ogniwem. To daje nadzieję, że nie zostanie wprowadzone rozwiązanie nadmiernie obciążające sektor – dodaje Czajkowska-Bałdyga.