Kredyty udzielone we frankach szwajcarskich są w zdecydowanej większości spłacane terminowo, mimo że obecny kurs CHF w niektórych przypadkach jest blisko dwukrotnie wyższy niż w momencie udzielenia kredytu (dotyczy to głównie hipotek pochodzących z lat 2007-2008). Przed problemami frankowiczów uratowały niskie stopy procentowe w Szwajcarii – obecnie są ujemne (trzymiesięczny LIBOR wynosi -0,70 proc.). Dzięki nim po dodaniu marży oprocentowanie wielu takich kredytów nie przekracza 1 proc. w skali roku, a są i takie, których oprocentowanie jest ujemne.
Wiele wskazuje na to, że taka sytuacja nie będzie trwała wiecznie – uważa Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. - To nie jest normalne, że bank płaci odsetki komuś, komu udzielił kredytu lub że klient musi dopłacić za możliwość trzymania pieniędzy w banku. Za jakiś czas stopy procentowe w Szwajcarii istotnie wzrosną. Być może właśnie obserwujemy tego początki - dodaje.
Oprocentowanie kredytów we frankach zwykle jest sumą marży banku i stawki LIBOR. Od 21 stycznia 2015 r. LIBOR wynosił od -0,96 proc. do -0,71 proc. W tym roku zaczął jednak niespodziewanie rosnąć. Jego obecny poziom -0,7024% (na dzień 11 stycznia) jest najwyższy od niemal czterech lat. - To oczywiście przełoży się na wzrost oprocentowania kredytów, choć nie stanie się to od razu. Zwykle banki tylko raz na trzy miesiące aktualizują oprocentowanie, uwzględniając aktualny poziom stawki LIBOR – dodaje Sadowski.
W przypadku kredytów we frankach poziom raty zależy nie tylko od oprocentowania, ale także od kursu walutowego. Ten ostatnio – mimo korzystnego 2018 r. - niestety również nie sprzyja frankowiczom. Przed rokiem kurs CHF wynosił ok. 3,55 zł a obecnie już 3,80 zł. To wszystko sprawia, że rata kredytu na kwotę 300 000 zł na 30 lat, zaciągniętego w styczniu 2008 r. jest o 123 zł wyższa niż przed rokiem (z 1 608 zł do 1 732 zł).