Na początek przypomnijmy, że w połowie lutego rada BFG ustaliła wysokość składek dla całego sektora na ten rok. Łączna opłata urosła aż o 27 proc., do 2,79 mld zł (w 2018 r. urosła tylko o 5 proc., do 2,2 mld zł). Za „podwyżkę” odpowiada fundusz przymusowej restrukturyzacji, na którego składki urosły aż o 110 proc., do 2 mld zł. Opłata na gwarancji depozytów zmalała o 36 proc., do 0,79 mld zł.
Santander Bank Polska, czyli drugi co do wielkości aktywów bank w Polsce, podał, że jego składka na fundusz przymusowej restrukturyzacji wyniesie 173 mln zł, czyli o 122 proc. więcej niż rok temu (co wynika także z przejęcia wydzielonej części detalicznej Deutsche Banku Polska i konsolidowanej od listopada).
Z kolei Alior Bank będzie musiał zapłacić 110 mln zł na fundusz przymusowej restrukturyzacji banków, czyli aż o 190 proc. więcej niż rok temu. Aż tak duży wzrost jest sporym zaskoczeniem, bo analitycy szacowali, że kwota ta będzie o ok. 30 mln zł mniejsza niż faktycznie wymagana przez BFG. Częściowo, oprócz „normalnego” wzrostu wynikającego ze średniej podwyżki dla całego sektora, może to wynikać z rosnącego bilansu Aliora.
Dlaczego sprawa ta jest taka ważna? Ponieważ opłata na fundusz przymusowej restrukturyzacji musi zostać zaksięgowana w wysokości na cały rok od razu, czyli obciąży wyniki I kwartału. W przypadku funduszu gwarancyjnego jest odwrotnie – jest proporcjonalnie podzielony na cztery kwartały, a w dodatku jest mniejszy.
To powoduje mocne obciążenie zysków w całym I kwartale mimo rosnących dochodów banków, głównie dzięki wynikowi z odsetek, i trzymanym w ryzach kosztach działania i ryzyka. O jakim spadku mowa? Gdyby sektor w I kwartale zarobił netto 3,37 mld zł, tyle samo co w 2018 r., to z powodu wzrostu składek na BFG w tym roku byłoby to tylko 2,44 mld zł, co oznacza spadek o 28 proc. Wyniki KNF za pierwsze dwa miesiące właśnie na to wskazują – wynik netto spadł aż o 31 proc., do zaledwie 1,14 mld zł (w dobrych miesiącach sektor wykazywał nawet 1,8 mld zł zysku netto).