- Krąg zainteresowanych na tym etapie będzie znaczny. Ktoś, kto nie ma obecności na polskim rynku z punktu widzenia pracowników i zarządu banku jawi się jako lepsze rozwiązanie - powiedział Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Zarząd mBanku będzie miał wpływ na wybór Commerzbanku?
Niemiecki Commerzbank pod koniec września poinformował o konieczności sprzedaży mBanku, którego ma 69 proc. akcji wartych 11 mld zł. Później pojawiały się komentarze analityków i bankowców, że faworytami do przejęcia mBanku są banki państwowe: głównie PKO BP albo Pekao, które wypełniałyby w ten sposób zapisany w programie wyborczym PiS cel zwiększenia udziału polskiego kapitału w sektorze bankowym.
- Jako zarząd asystujemy Commerzbankowi, aby w najlepszy sposób doprowadzić do sprzedaży akcji mBanku w dobre ręce, aby nie naruszyło to pozycji rynkowej naszego banku i biorąc pod uwagę jego akcjonariuszy a nawet interesariuszy. Mamy bieżący wgląd w to, co się dzieje z tym procesem, ale nie mogę komentować szczegółowo. Sformułowaliśmy jako zarząd mBanku oczekiwania, i otrzymaliśmy na nie pozytywną odpowiedź, abyśmy w kwestii wyboru nowego akcjonariusza nie byli bezsilni, abyśmy byli w dialogu z Commerzbankiem i aby utrzymać tożsamość mBanku jako instytucji o unikalnej zdolności do rozwoju organicznego – dodał Stypułkowski.
Czytaj także: Prezes mBanku mocno o sprawie frankowej
Synergie kosztowe nie takie proste?
Zaznaczył, że sporo podmiotów będzie zainteresowanych. mBank to jeden z najbardziej efektywnych pod względem kosztów bank, m.in. ze względu na relatywnie małą liczbę tradycyjnych oddziałów. Pojawiała się więc opinia analityków, że fuzja z nim nie przyniosłaby tak dużych kosztowych efektów synergii jak w przypadku banku, który ma wysoki wskaźnik kosztów do dochodów i sporo można by zyskać na jego sprawnej restrukturyzacji. Zdaniem prezesa osiągnięcie synergii dla niektórych podmiotów, które już są obecnie na polskim rynku, a są zainteresowane przejęciem mBanku, może być trudne.