– Część detaliczna Citi Handlowego miałaby w 2020 r. stratę nawet wtedy, gdyby odliczyć odpisy na goodwill i „małe" TSUE (obowiązek zwrotu części prowizji klientom, którzy spłacili kredyty przed czasem – red.). W tym roku byłoby trudno wyjść na plus. I choć potencjalny przejmujący może liczyć na synergie w zakresie kosztów działania, to nie będą one tak duże jak w przypadku przejmowania większych banków, gdy mogą sięgać 30–40 proc. kosztów działania, z wyłączeniem kosztów regulacyjnych – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy. Dodaje, że kiedyś segment detaliczny Handlowego osiągał 130–150 mln zł zysku brutto rocznie, jednak dziś nie należy się przywiązywać do tej liczby, gdyż stopy procentowe są dziś niższe i doszło małe TSUE, co razem uderza w przychody.
– W ostatnich latach bankowość detaliczna nie była podstawowym biznesem Banku Handlowego. Bank próbował zaistnieć na rynku klientów zamożnych, ale raczej bez przekonania. Pod młotek mógłby w zasadzie trafić cały bank, a Citibank może prowadzić działalność w formie oddziału, tak jak to kiedyś czynił przed połączeniem z Bankiem Handlowym – ocenia Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.
Biznes detaliczny ma przypisane 1,3 mld zł kapitału, a po wyłączeniu wartości niematerialnych i prawnych wartość księgowa to około 1,1 mld zł. – To dobry punkt odniesienia, powinno być możliwe uzyskanie takiej wyceny. Inne banki mają sporo kapitałów nadwyżkowych, więc taka transakcja może mieć dla nich sens i dawać opcję na wzrost stóp procentowych w przyszłości. Potencjalnie wiele podmiotów może być zainteresowanych sprzedawanymi aktywami. Wśród nich mogą być zarówno duże, jak i małe podmioty, aktywa Handlowego pasowałyby do modelu biznesowego mBanku czy Pekao – ocenia Jańczak.
Bankowy exodus z Polski
Citi może być kolejnym graczem, który opuści Polskę w ostatnich latach. Powód to spadająca rentowność branży – mali gracze nie są w stanie pokryć kosztu pozyskania kapitału. – Rynek bankowy w Polsce to chyba najsilniej opodatkowany rynek na świecie, a regulacje i nadmierna ochrona klienta uniemożliwiają normalne i uzasadnione ekonomicznie ustalanie cen. Dodajmy do tego wysoką konkurencyjność sektora i ultraniskie oraz oderwane od inflacji stopy procentowe, które uniemożliwiają bankom sensowne ekonomicznie prowadzenie działalności – mówi Materna. Dlatego nie dziwi go, że m.in. DNB, Deutsche Bank, EuroBank, Raiffeisen czy Nordea wychodzą lub bardzo istotnie ograniczają (w pierwszej kolejności w biznesie detalicznym) obecność na polskim rynku bankowym.